wtorek, 6 grudnia 2022

PTAKI

W bezkresnej przestrzeni pod żaglem powietrza,

Który wiatr napędza w przypadkową stronę,

Ogrzewane tylko własnym biciem serca,

Przez traf, nie przez wybór gustu, upierzone


Szybują pod nieba plandeką dziurawą

Strumieniami słońca lub deszczu smagane;

Niekiedy do lotu wzbijają się żwawo,

Nierzadko w publicznych miejscach są widziane.


Skubną okruch chleba rzucony pod nogi.

Podniosą, co łaska pozwoli wyłowić.

Oderwane losem od przyziemnej drogi

Robią to, co trzeba, by się przysposobić.


Czasami w kąt ciepły odlecą niektóre,

Bo wilgoć i zimno spija szpik z ich kości.

Każdy zda się wolny, choć życie ponure

Skąpi im radości szczerej przyjemności.


Cóż, że mogą czynić, co im się podoba,

Że nie mają żadnych ludzkich ograniczeń,

Skoro obciążeniem bywa ów swoboda

I przyczyną różnych gimnastyk, i ćwiczeń,


Aby zaspokoić głód oraz pragnienie -

Czystą fizjologię, nic nadzwyczajnego,

By na noc spokojną znaleźć choć schronienie

I przytulić głowę senną w coś suchego.


Nie dla nich kanapa i ogień z kominka,

Łóżko miękkich poduch oraz ciepłej kołdry,

Smak potraw z ziołami w bukieciku winka…

Los na co dzień dla nich nie jest taki szczodry,


Więc często przez okno w progi zaglądają

Jakby choć na chwilę oderwać się chciały

Od szarości, z którą się tylko zmagają,

A której w gościnę to nie zapraszały.


Któż spojrzy nań wzrokiem choćby zrozumienia,

Gdy siedzą na trawie jak bezużyteczne

Z butelką dawkującą stan zapomnienia,

Z młodością, co dźwiga życie długowieczne?


Ptaki… z identycznej ulepione gliny,

Co my urodzeni pod gwiazdą szczęśliwą,

Które to mijamy, których się brzydzimy,

Ciągną rzeczywistość bezpłodną, leniwą;


Siedzą na ławeczkach albo krawężnikach

Pod golutkim niebem bez dachu nad głową

I idą przed siebie – każdy z nich utyka

Jakby obciążony istnienia żałobą.


Niewielu z nas wczuwa się w takich niedolę,

Bo nieudaczników w nich upór nasz widzi.

Niejeden zaś taki na swym łez padole

Z tego, co nam bliskie, najzwyczajniej szydzi,


Gdyż zna przeznaczenie, co nam bywa obce,

I ograniczenia człowieka w potrzebie;

Kocha szczerym sercem choć rzeczy najprostsze,

Dzięki którym może poczuć się jak w niebie.


Cóż dla nas but suchy i sczerstwiała bułka,

Kiedy mamy tego, więcej pod dostatkiem?!

Dla tego, co w śmieciach okruszyny szuka

Jest szczęściem, co się zdarza, ale tylko w kratkę.


Ptaki moje wolne!, ale i przeklęte,

Bo wolnością swoją sparaliżowane…

Widząc was na bruku, pęka z bólu serce,

Bo mamy to wszystko, co wam jest zabrane...

grafika pochodzi ze zdjęcia: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz