wtorek, 20 grudnia 2022

NA POGRANICZU

I znowu odwilż niczym niezdecydowanie.

Biel strużkami rozlewa się jak pajęczyna.

Kroki grzęzną w błocie, więc słychać chlupotanie.

I znowu siąpić przestrzeń wilgotna zaczyna.


Traw kosmyki sterczą jakoby przebudzone,

Zachłanne na powietrze mokrego podłoża,

Chociaż przy gruncie leżą jak nieodklejone,

Przypominając kłęby spiętrzonego morza.


Zaś w sidłach gałęzi nagością swą rażących

Jakiś się ptaszyna obija skrzydełkami…

W sploty sieci uderza trzepot piór mdlejących

Jakby machał nieborak bez sił wiosełkami.


Czasem głos z siebie wyda, wzywając pomocy,

Lecz po chwili zastyga w bezruchu i ciszy.

Nasłuchuje uważnie, wytrzeszczając oczy...

Czy go może wybawca w potrzebie usłyszy?


A za moment ponownie szamocze się, miota

I ponownie zamiera swą walką zmęczony

Jakby go opuszczała do lotów ochota,

Więc przysiada przy węzłach konarów skulony,


Chcąc przed zimnem się ukryć w nastroszonym puchu,

W którego to kołnierz główkę drobniutką wcisnął,

Patrząc niczym w hipnozie przed siebie bez ruchu...

Nawet nie zakwilił, nie mrugnął i nie pisnął.


Wtem się mioteł drapanie o beton rozciera,

Lepki piach podrywając, ciskając na boki.

Wiatr zamiata chodniki, pod ławki spoziera.

Omijając kałuże, robi zaś uskoki.


Ziemia w łuskach listeczków całkiem przemoknięta

Śpi… głęboko oddycha jakoby w gorączce.

Nad nią niczym okładem bezkresność rozpięta

Przysłania osłabione w przeziębieniu słońce.


Chciałoby się stabilnej pogody nareszcie,

Określonej wyraźnie danej pory roku,

A tu jakby na zimę wciąż było za wcześnie

I za późno na jesień z łzami w szarym oku.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz