środa, 17 stycznia 2018

W OCZACH BOGA

Oczami bólu patrzysz na mnie Boże…
Z ram kamienicy wychyla się dziecko.
W jego źrenicach łez wzburzone morze
Pełznie ku mnie – lękliwie, zdradziecko,
A wokół pustka, demon przestraszenia
I samotności kroki rozproszone,
Które się tłoczą w chaotycznym pląsie,
Jakoby były przeklęte, zgubione
Przez wciąż pachnący moment uniesienia.

            Pytam się:

Odejść?... Udać, że nie było
            Tego wszystkiego, co właśnie widziałam
            I że się dziwnym sposobem rozmyło,
            Kiedy zmysłami obnażyć to chciałam?!...

            Pytam:

            Zapomnieć, wykorzenić z serca okruchy świata,
            Zapach Twoich dzieci?!
            Udać, że wszystko płochliwie ulata,
            Kiedy nas słońce podgląda, gdy świeci?...

Nie umiem… - wszak Ty patrzysz na mnie Boże
Tymi pięknymi oczami ufności.
Nie wiem, czy ktokolwiek cokolwiek pomoże.
Wierzę, że znajdę wszak dosyt miłości,
Która mnie szczęściem namaści, uskrzydli,
Napoi sensem me codzienne życie,

            Bo przecież wszyscy, którzy są, bo przyszli,
            Są niczym Boże Słowa…

Słuchajcie!...


            Słyszycie?...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz