czwartek, 1 lutego 2018

PORANNA KAWA


Siedzę przy parapecie z filiżanką kawy.
Aromat ziaren, które wrzątkiem napęczniały,
Wzbił się w przestrzeń wstążeczką cytrynowej trawy
I wnet me zmysły ciała, duszy oszalały.

W tym mała szczypta cukru i kwiatów wanilii,
Gałka lodów, co wolno rozpuszcza się w czerni,
I marzenia, westchnienia drżą na pięciolinii,
Bowiem każdy łyk kawy kartkuje pamiętnik…

Za szybami pejzaże uśpionej natury
I wiatr, który w warkoczach bezlistnych się huśta,
Niebo smutne, choć nie ma żadnej mrocznej chmury,
A na ziemi kryształem wyszywana chusta.

W duszy jednak kiełkuje poczucie spełnienia
I radość, że dostałam życia dzień kolejny –
To wszystko, co najlepsze całą mnie przepełnia,
Bo świat jest piękny wtedy, gdy bywa przemienny.

Za łzę, za każdy uśmiech serdecznie dziękuję
I za cierpienia, które przedstawiły szczęście,
Dzięki tej gamie stanów, jak życie smakuje
Wiem i doceniam wdzięcznym kłaniając się sercem.

Zegar czas odlicza i szepce coś do ucha.
Odsłaniając mą przeszłość jako pokaz slajdów.
Widzę młodą dziewczynę walecznego ducha
I obozy harcerskie, i tułaczki rajdów…

Słyszę dźwięki gitary, które las pochłania,
Trzaski ognia, co żarem rozgniata gałęzie,
Noc, co gwiazdą błękitów bogactwo odsłania
I tę ciszę, co echem rozsiana jest wszędzie.

Czuję w sercu mrowienie i smak pocałunku…
Dziś ten chłopak jest moim towarzyszem życia.
Wtedy i teraz ma dusza woła ratunku,
Kiedy do rozstania los czasem nas przymusza.

Widzę małą dziewczynkę leżącą na łące,
Która niczym w bursztynie zatapia się w trawie,
Wokół niej tęcza w kwiatach, a kwiatów tysiące.
Widzę, że śni szczęśliwie i marzy na jawie.

Zapach siana, smak ziaren łuskanych ze zboża –
Wszystko to nadal świeże i rozkoszne zmysłom.
Wzrok błądzący po niebie jak po tafli morza…
To wszystko jest we mnie – nie znikło i nie prysło.

Kolejny łyk kawy przy rozmowie ze sobą.
Filiżanka już pusta, dusza napełniona,
Więc odchodzę od okna z rozmarzoną głową
Każdą minutą życia wielce wzbogacona.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz