poniedziałek, 5 lutego 2018

PRZEBUDZENIE


Miasto jeszcze uśpione.
Sen jeszcze otula słońce.
Nie wszystko bywa skończone,
Chociaż wydaje się końcem.

W kolebce horyzontów
Kołysze wiatr świat drzemiący
I opowiada szeptem
Historie godzin ginących.

Pod falą nagich gałęzi,
Splatanych, rozplątywanych
Niejeden ptak cicho siedzi
To w górę… w dół kołysany…

Idę w tym cieniu nocy
Z turbanem myśli na głowie.
Po tafli snu za mną kroczy
Ma dusza skulona w słowie.

Bezdźwięczne kroki siejemy
W przestrzeni ciszy, co klęczy.
Czasem… w zadumie staniemy,
Tuląc wzruszenie do piersi.

Nad nami ptactwo pod niebem
Piórami skrzydeł rozpiętych
Zawodzi brewiarzu śpiewem,
Zatacza łuk jakby tęczy.

W szeleście traw, co pod nogą
W modlitwie zdają się kulić,
Deszcz osiadł rozkosznie, błogo
I krople do listków tuli.

Na moście jak na powiece
O rzęsach wodnej rośliny
Przyglądam się sennej rzece,
Wiem – o tym samym myślimy…

O czasie, co wraz z nią płynie
Ścieżkami ludzkiej wędrówki,
O tym, co jest, co przeminie,
O dniu, co bywa zbyt krótki,

O wczoraj i o tym, co było
A mogło się zdarzyć inaczej,
O sercu, które wzruszyło
Coś, co w pamięci wciąż płacze,

O jutrze, które nadchodzi,
Lecz nie wiadomo, czy będzie…
Po rzece myśl błędna chodzi,
Trzymając zrośnięte ręce

I błądząc po nurcie wzrokiem
W mglistej, bielutkiej sukience.
Napawam się tym widokiem.
Doceniam – życie jest piękne.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz