czwartek, 15 lutego 2018

WIECZÓR


Z ustami na szklanym obramowaniu,
Nad taflą krwistej głębi zapomnienia,
Płynę…, dryfuję w błogim falowaniu
Na rozpostartych przestworzach myślenia.

Nic wokół nie ma, bo nic nie istnieje,
Nikogo również me zmysły nie znają.
Ciało unoszą na przezroczu cienie,
Duszę mą światła tańcem uskrzydlają.

Sączę zachłannie smak bezdennej ciszy.
Zanurzam siebie w półmroku uśpienia.
Jeśli cokolwiek się we mnie poruszy,
To tylko oczy spragnione natchnienia,

Które się kładą na kartki spojrzeniem
I puchem wzroku lgną do liter czarnych,
By się zatracić w wersach ukojeniem
Na przekór wszystkim nędznym rzeczom marnym.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz