piątek, 9 lutego 2018

TO, CO NASTĘPNEGO DNIA


Ja i mój los od wieków razem,
Zapisani na kartach codzienności,
Zrośnięci jak płótno, co bywa obrazem…
Zawsze oboje –  przeklęci lub prości.

Krokiem za krokiem jak kotwica ziemi
Liczymy mile przebytej tułaczki.
Nikt nas nie pytał, czy choć trochę chcemy
Być tak po prostu wciąż ze sobą razem.

Czasami gniewni jak gradowe chmury,
Milczący w żalu i w niezrozumieniu,
Szarzy i gnuśni niczym dzień ponury,
Który nie wierzy, że się coś wydarzy,

Co choć na chwilę pozwoli zapomnieć
O bólu, który miażdży drogą stopy,
Co usta przetrze od wzruszenia słone
I kroplą miodu je choć troszkę zmoczy.

Ja i mój los jak para szaleńców
Z wieńcem splecionych chabrów i rumianków,
Kwiatem, co sypie pozłacanym groszem,
Łodygą pełną fioletowych dzbanków,

Z koroną ptactwa i z szalem motyli,
W żupanie z trawy i z babiego lata
Idziemy w słońce, które głowę chyli,
Gdy próg przekracza uśpionego świata,

Po prostu razem – zawsze nierozłączni,
Wierni zasadzie, że we dwoje raźniej.
Przy sobie, z sobą jak dzieci bezpieczni,
Bezbronni, nadzy wobec siebie – w prawdzie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz