Zaprosił mnie dyplomata
Na rozmowę w sprawie pracy.
Piękna grzbiet mu stroi szata,
Lecz nie wiedział, co to znaczy
Dyplomacja w zachowaniu.
Chcąc ją zatem zastosować,
Skupił się waść na ubraniu,
Gdyż nie umiał się zachować.
Rozsiadł bowiem się w fotelu
Jako byk na koniczynie.
Widać było też z min wielu:
Czkał, aż ów czas przeminie.
O siedzisko tarł pośladkiem,
Bo mu było niewygodnie,
Zegar macał zaś „ukradkiem”…
Ot!, cisnęły w brzuch go spodnie.
Marynarkę miał rozpiętą,
Rozchyloną wręcz pod pachy,
A koszulę naciągniętą,
Uszczypliwe ust grymasy.
Nogi trzymał we szpagacie,
Aż szew w kroku się przerzedził,
Odsłaniając niemal gacie.
I pod nosem coś tam bredził
Jakby z fochem, od niechcenia,
Z konieczności sytuacji
I pod batem ponaglenia…
Może chciał do ubikacji?
Nogi na bok rozciągając,
Znów je łączył i rozciągał.
W przód i w tył się wychylając
W stronę wyjścia zaś spoglądał.
Nie wiedziałam, czy wyjść teraz,
Czy... gdy waszeć mnie wyprosi?
I ochotę miałam nieraz,
Krzyknąć: „Co tak pana nosi?!
Usiądźże pan przyzwoicie
Jak wypada dyplomacie!
Toż to żadne jest odkrycie,
Widzieć przez szew pańskie gacie!
Złącz pan nogi! To nie balet!
Siedzisz pan jak w trawie kupa!
Wiercisz się i kręcisz stale
Jakby waść swędziała dupa!
Strach pomyśleć jak pan wchodzisz
Na bankiety i kolacje!
W dobre imię kraju godzisz,
Zaniedbując dyplomację!
Jak traktować nas więc mają,
Skoro siedząc przy debacie
Dyplomatów oglądają -
Naszych głów! - śmierdzące gacie?!”
„Wstyd! Żenada!” - myślę sobie
I wytrzymać mi jest trudno,
Bo to się nie mieści w głowie! -
Jakobym wdepnęła w gówno.
Na przeciwko dyplomata,
Co mnie przyjął w sprawie pracy,
A w realu akrobata.
Czy są wszyscy w sejmie tacy?!
Tu mnie zlało zimnym dreszczem.
Żegnam pana dyplomatę.
Do upadku dojdzie jeszcze.
Naród znowu się rozpłacze.
Ot, wróciła Targowica
W pięknej szacie, z słomą w butach.
Dyplomacja nie zachwyca
Chamstwem i prostactwem struta.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz