Przykro, gdy ludzie patrzą w twoją stronę
W dość przedmiotowy dla korzyści sposób.
Wszystko ci z góry bywa narzucone.
Skubią cię, trawią w każdy dzień po trochu
I szykanują cię przed twym sumieniem,
Żądając kary za nie twoje winy.
Niejeden rzuci w twą stronę kamieniem
Ot tak po prostu, bez żadnej przyczyny.
Twoja wrażliwość wiecznie zastraszana
W końcu ulega kłamstwom powtarzanym
I ciebie winić już zaczyna sama,
Gdzieś obiektywizm gubiąc swój zdeptany,
Więc w konsekwencji dostajesz obrożę
Klamrą pretensji ściśniętą na szyi.
Nie rozeznajesz, że tak być nie może,
Bo większość przecież nigdy się nie myli,
Lecz w prawdzie kura kolorowa w stadzie
Przez inne kury będzie zadziobana -
Tego nie widzisz w ten sposób na razie,
Aż kiedy będziesz w potrzebie sam, sama
Poznasz, że niczym byłeś, byłaś w grupie,
Która się tobą bezczelnie karmiła,
Chcąc cię utopić w oszczerstw podłych zupie,
Aby empatii cię siła zniszczyła.
Zdarta więc godność przestanie cię zdobić,
Gdyż ją zastąpią wyrzuty sumienia
I przekonanie, iż się trzeba godzić
Na wszystkie bóle oraz przewinienia
Nawet, gdy nie są z tobą połączone,
A podsunięte pod drzwi z ponagleniem
I z roszczeniami tobie podrzucone,
Byś znów się zmagał z zaszczutym sumieniem.
I tak… się stajesz czyimś niewolnikiem
Ciągle przy nodze na aport trzymanym.
Choć żeś szacunku wielkim zwolennikiem,
Jesteś człowiekiem z niego okradanym.
Wierzysz, że tobie czynić nie wypada
W imię potrzeby własnej tożsamości -
Tak obojętność się w twe serce wkrada
I cię pozbawia do siebie miłości.
Zaczynasz zatem innym wiernie służyć
Najczęściej kosztem wręcz samego siebie.
Oczu nie możesz na tę podłość mrużyć,
Bo cię egoizm innych żywcem grzebie!
Jeśli więc ktoś cię wcale nie szanuje,
Zmusza do czegoś bez konkretnej racji,
Niech cię świadomość w buncie utrzymuje,
By się nie wplątać w sieć manipulacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz