niedziela, 26 lutego 2023

JA - INNA

Zmieniłam się… jestem całkiem inna,

Ani naiwna, ani dziecinna,

Więc na świat patrzę bardzo dojrzale,

Dość podejrzliwie, lecz niezuchwale


I nie przyjmuję z lekkomyślnością

Tego, co kiedyś z wielką ufnością,

A z trzeźwym bowiem rozsądku głosem,

Choć z niezadartym przez pychę nosem.


Wreszcie zaczęłam szanować siebie

I nie poświęcać wszystkim w potrzebie,

Których traktuję tak, jakbym chciała

By mnie społeczność ich traktowała.


W końcu ja również mam pełne prawo,

Aby się cieszyć w życiu zabawą,

Nie tylko walczyć w nim z trudnościami,

Innych jak tarczą chroniąc plecami.


Dość! Prometeusz przepędził orła.

Niech mnie zostawi ów klątwa podła!

Opuszczam skałę swego Kaukazu.

Idę! Dojrzałam, choć nie od razu.


Mają mi za złe Judasza dzieci,

Którym bilonem cel w oczy świeci,

Bo dziś nie jestem na zawołanie

I winni mi są poszanowanie,


Co szarpie gniewu struny nadęte,

Gdyż łamię prawo w mniemaniu święte,

Według którego ci, co pod nogą,

Podnieść się z kolan służby nie mogą,


A ja z przekorem swej dojrzałości

Siebie rozdaję według miłości -

Tyle mnie zatem ten otrzymuje,

Kto też mnie ceni oraz miłuje,


Jeśli zaś z góry mnie atakuje

Podporządkować sobie próbuje,

Liczyć się musi żem nieuległa

I też potrafię bywać przebiegła,


Czego od ludzi się nauczyłam,

Dla których zawsze przedmiotem byłam.

Dziś idę własną świadomie drogą.

Dziś mnie poniżać inni nie mogą.


Chociażbym miała Syzyfa szlakiem

Wieść życie proste, niemal nijakie,

To tylko z tymi, co mnie szanują

I człowieczeństwo we mnie kształtują,


Resztę wydrapię miotłą z gałęzi,

Co zmartwień, żalu że mi oszczędzi.

Drzwi na klucz zamknę takim przed nosem.

Wystarczy, iż się wadzę z swym losem


Więcej kłopotów mi nie potrzeba.

Niech kto chce na mnie za to się gniewa.

Obłudy, kłamstwa już nie przyjmuję.

Żądam szacunku! - sama szanuję.


Kto zaś niezdolny do tego bywa,

Z tym ma znajomość wnet się urywa.

Na pożegnanie: „Szczęść że wam Boże!”...

Niech wam nie będzie ode mnie gorzej,


Niech was codzienność mądrości uczy,

A kto samolub, niech sam się włóczy,

Byle drugiemu krzywdy nie czynił

I by zrozumiał, w czym to zawinił,


Bo człowieczeństwo rośnie z pokory.

Kto nie pojmuje tego, ten chory.

Z takim już w parze iść nie zamierzam.

Duszy za uśmiech złudny nie sprzedam.


Idźcie więc z Bogiem, głodni wygody,

Którym krew ofiar skapuje z brody.

Nie mam mściwości, ale życzenie,

By was dotknęło serc uzdrowienie,


Aby wrażliwość was rozpaliła,

Świadomość czynów zaś oświeciła.

Niech wasze oczy w innych was widzą.

Wasze sumienia niech was się wstydzą.


Tylko w ten sposób – empatii siłą

Zniknie w was wszystko, co już przegniło.

Człowiek się staje bowiem człowiekiem

Dzięki miłości, nie jednak z wiekiem.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz