Minęłam w drodze staruszkę.
Trzymała w swych dłoniach puszkę
Z napisem: „Na chleb i wodę”…
Często tuż obok przechodzę…
Nie umiem być obojętną
Na krzywdę i wobec piętna,
Więc wrzucam bilon do puszki,
Uśmiech ów widząc staruszki.
Mijały dni i tygodnie.
Robiło się coraz chłodniej.
Nadal widziałam staruszkę,
Bilonem karmiąc jej puszkę…
Aż kiedyś mnie zatrzymała,
Pieniądze moje oddała,
Mówiąc, że jako jedyna,
Gdy dzień żebrania zaczyna,
Zawsze ją widzę w potrzebie,
Dając grosz szczerze od siebie.
Nagle mi z żalem wyznaje,
Że z własnej woli nie staje,
Prosząc o grosz na ulicy,
Lecz syn tresuje ją, ćwiczy,
By tak zbierała pieniądze
Na jego luksus i żądze.
Chciałam ją wyrwać z niewoli,
Ale – choć serce ją boli -
Pomocy mej nie przyjęła,
Tylko w rozpaczy westchnęła,
Twierdząc, że się pogodziła,
Bo pewnie złą matką była,
Co dziecko źle wychowała…
I na ulicy została.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz