Wartkim nurtem rwie w przód woda już spóźniona,
Chcąc nadrobić w czasie wszystko, co umknęło.
Ciepłym światłem latarń jak złotem sprószona
Wygląda jakby ją słońce pochłonęło
Z nieba oderwane, wtopione w jej taflę
Wibracjami prądu jak nici przędzone,
Przypominające cienkie, chrupkie wafle
I miodu słodyczą błyszczącą sklejone.
Gdzieniegdzie latarnie mienią się punktami
Jakby pod powierzchnią zatopione miasto
Też się poderwało do życia światłami,
Gdyż jego mieszkańcy nie są w stanie zasnąć,
Więc w spokojnych miejscach poza nurtem rzeki
Lśnią niczym guziki na listwie koszuli,
Które obszywają traw strzępionych ściegi
I do których blasku oko podziw tuli…
Wtem… niemal przy brzegu wzrok postać wyławia…
Czy to topielica… czy stara zielarka?!
Postura zgarbiona wręcz wrażenie sprawia,
Że ma kształt niezgrabny do herbaty dzbanka.
Głowa tkwi wciśnięta w opuchnięte ramię
I na jednej nóżce niczym wodna pałka
Stoi nieruchomo jak przestrzeni znamię
Lub na tło oparów nasunięta kalka.
Ni drgnie… ni się szeptem nie zdradzi schowana
W wierzb pędy bezlistne, co sterczą nad ziemią.
Zdaje się, że jest zahipnotyzowana...
Wierna rytualnie roztańczonym cieniom.
Kuszona, by bliżej podejść, ciekawością
Wychylam się, by rozeznać ów zjawisko.
Poruszam się jak kot z wielką ostrożnością,
By ją ujrzeć, nie zbliżając się za blisko…
W górę się zerwała nagle zmora, zjawa!
Płaszcz swych skrzydeł jak paralotnię rozpięła.
Wiatr w jej piórach omamami szepce, gada…
Chyba sprawił czarami, że wnet zniknęła...
A rzeka wciąż płynie w spóźnionym pośpiechu
Zatem nie chwyciła ów magii zdarzenia.
Płyną kaczki gwarnie w równiutkim szeregu,
Nic się więc po zjawie jak i przed nie zmienia.
Może się zdawało mi, że stoi sama
Przykurczona niczym z zimna lub starości,
W pelerynę ze srebrzystych piórek przyodziana
Na tle rzeki pod osłoną mgły, ciemności?
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz