Ot, i czeka panna młoda!
Niezbyt śliczna jej uroda
W białej sukni niczym beza.
Swe dziewictwo dzisiaj sprzeda.
A za panną i pan młody!
Nie najgorszej chłop urody.
Idzie w rytm akordeonu
Do teściowej przyszłej domu
Dość spokojnie i odważnie,
Choć w jaskini lwa jest strasznie.
Pewnie wypił połóweczkę,
Aby wzmocnić się troszeczkę,
By upiększyć przyszłą żonę
Tym, co w wódce upiększone.
Padli młodzi na kolana.
Matka łzami jest zalana.
Ojciec parę błogosławi,
Przy czym morał młodym prawi,
Wodą głowy im skrapiając,
Krzyż pod usta podsuwając.
Potem matki oraz chrzestni.
Słychać zawodzenie pieśni.
Biegiem!, goście do kościoła.
Ot, parada jest wesoła.
Młodą parę wyprzedzili.
A na drodze się zmówili
Chłopcy ze wsi, co w sąsiedztwie
Zacierają chytrze ręce
Na flaszeczkę lub skrzyneczkę,
Aby podpić se troszeczkę.
Zagrodzili drogę sznurkiem.
Tadzik stoi z Jankiem, z Jurkiem,
Wojtek ledwo się kołysze,
Opróżniając znów kieliszek.
Zenek świszcze coś pod nosem.
Sypie Genek młodym groszem.
Klaszczą chłopcy w takt piosenki,
Chaotyczne czyniąc dźwięki.
Starszy z nimi się targuje,
Cenę drogi negocjuje.
Gdy wódeczkę im podaje,
Staropolskim obyczajem,
Rozstępują się panowie,
Mając litr na jednej głowie.
Posypały się życzenia.
Para młoda życie zmienia
I po „tak” wypowiedzeniu,
Nabożeństwie, pomodleniu
Jadą tłumnie na wesele.
W karawanie gości wiele!
A na sali zwój kiełbasy,
Rosół, flaczki i frykasy,
Gorzałeczki wodospady
Później tańce, sprzeczki, zwady,
A na koniec mordobicie.
Panna młoda we pszenżycie
Z organistą w ramion splocie,
A pan młody zaś przy płocie
Zwraca wszystko, co zjeść raczył,
Bowiem poznał, cóż to znaczy,
Gdy wypomni coś teściowa,
Kęs z ust zięcia zjeść gotowa.
A po bokach wojownicy!
Każdy oko w boju ćwiczy,
Sztachetami wymachując,
W przeciwnika tak celując,
By powalić go na ziemię.
Po gorzałce wredne plemię.
Wujek Stachu bez koszuli
Nos złamany w dłoniach tuli.
Kuzyn Marian pięścią bije,
Bo go trzyma Zdziś za szyję.
Mania miotłą łeb obkłada,
Krzyczy, że zabije dziada,
Po czym wnet się orientuje,
Że nie męża tak katuje…
A na sali gra muzyka.
Babcia tańczy bez stanika.
Dziadek siedzi zaś za stołem
Otoczony dzieci kołem,
Krzycząc głośno i na boki:
„Ze skwarkomi chcę prozoki!”…
A nad ranem pod remizą
Orzeźwieni świtu bryzą
Pobudzili się na dworze,
Jęcząc w bólach: „O, mój Boże”.
Tu siniaki, tam złamania.
Wujek Tolek się wyłania
Z mgły osnowy niczym zjawa.
W grzywie sterczy że mu trawa,
Oczy sińcem podkrążone,
Wargi krwią ma wybrudzone,
Lecz… koszulę w portki wciska,
Wykrzywiając dumą pyska,
Po czym rzuca swe spojrzenie,
Mówiąc krótkie spostrzeżenie:
„Przyznać trzeba!… Fajnie było.
Towarzystwo się nie spiło.”
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz