wtorek, 6 września 2022

GDYBYM...

Gdybym mogła wybrać, to czym chciałabym zostać,

Aby hardej duszy chociaż trochę móc sprostać,

Karmiąc ją harmonią oraz błogim spokojem?...

Zostałabym w pnie drzewa życiodajnym słojem,


Który jakoby pierścień pachnącej żywicy

W opuszkach namiętności wiatrem drżący syczy

Niczym ogień, co w stali kroplami pojony

Wciąż jest deszczu i głodny oraz strug spragniony…


Albo wartkim strumieniem, albo cieniem w trawie,

Tonią chłodu dla zmysłów dryfującą we stawie…

Rosą, która w promieniach topnieje o świecie,

Obmywając rześkością pączkujące życie


Lub przestrzenią, co ciągnie się, ciągnie… bez końca

Od zachodów księżyca aż po wschody słońca…

Mgłą, co rzeką się zdaje płynącą w koronach

I rozsianą wzdłuż brzegu w soczystych szuwarach...


Gdybym nawet wybrała, by się z ciałem rozstać

I by duszy cierpieniem już więcej nie chłostać,

By uwolnić ją, puścić… Niech leci wysoko!,

By jej nawet nie zbiło najbystrzejsze oko


Niczym kręgle, co które spojrzeniem sokoła

Uderzone jak gierki sypią się dokoła,

Upadają na ziemię z niemałym chargotem…

Dusza spada z obłoków skrzydeł swych trzepotem


I zastyga na ziemi, przy czym o poranku

Białym piórem na skroni jak w perłowym wianku

Sunie w górę powoli, choć lekko … westchnieniem…

Czy to dusza w jedwabiu mgłą jest czy… złudzeniem?


Leć!, szalona i ciału w niczym niepokorna,

Do miłości i gniewu niebezpiecznie skłonna.

Leć!, i porwij szarpnięciem wiążące cię zmysły,

By marzenia przenigdy w szarości nie skisły.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz