środa, 21 września 2022

MARNI

Księżyc konturem łodzi lśni w oddali

A wokół niego gwiazdy blade świecą

Niczym okienka życia, co się pali

Tym, którzy jak ptaki nurtem życia lecą.


Wilgoć kiśnie w powietrzu na wskroś mokra.

Wiatr chłodem kości smaga z bezwzględnością.

Co zimą nas zaskoczy oraz spotka,

Skoro jesień nie tuli świata z miłością?


Ciało chowam w kurtkę, głowę w kapturze.

W suchych butach zaś zbliżam się do domu,

Gdzie na poduszce oko senne zmrużę,

Oddychając błogo w rytm ciepłego tonu,


A ci… na tekturowych prześcieradłach,

Z głową na dłoni jak na skamielinie,

Których codzienność zniszczyła, okradła…

Jak – czy bezpański dzień kolejny im minie?!


Ręce mam na kubku gorącej kawy.

Stoję przy oknie chroniona mieszkaniem.

Wobec tych z ławek los nie był łaskawy…

Nasiąknięte deszczem rzucił im ubranie.


Siedzą pod drzewem na liściach zbutwiałych.

W dłonie łapią oddech, by ogrzać palce.

Nadziei brak w ich oczach przestarzałych.

Są jakoby kontur wycięty na kalce.


Uskubanym groszem napełnią flaszkę,

By pusty żołądek znieczulić łykiem,

By zapomnieć, że życie bywa straszne,

By przez cmentarzysko choć raz przejść walczykiem.


Czy to zbrodnia utopić swą świadomość,

Wcisnąć w butelkę, zamknąć i wyrzucić,

By zapomnieć żeś dziad, a nie jegomość,

By się już nigdy ze złudzeń nie ocucić?!


Jak to przełknąć: mam dużo, choć niewiele?

Bogatsi ode mnie... czy o tym myślą?!…

Wszyscy swój żywot skończymy w popiele.

Bezdomnym już teraz pokutować przyszło.


W czym ludzie są lepsi za szklaną ścianą,

Pod dachówką i w cieple niczym w szklarni?!

Droga nasza nie wije się tak samo,

Mimo to jesteśmy nad marnością marni.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz