Pootwierałam okna na oścież,
Chociaż wyjść z domu byłoby prościej.
Na balustradzie oparłam dłonie…
Czy to początek, czy może koniec?
Zastrajkowały dzisiaj zegary?
W światłach latarni świat zamarł szary.
Pustka się zdradza stawianym krokiem,
Obcasem gubi tony wysokie.
Gdyby nie wiatru płoche podmuchy
Oraz drzew liśćmi drżące poduchy,
W które się skronie nocy wtapiają,
Marzenia senne do nich wpychają,
Byłabym pewna, że sama jestem…
Opłakiwana porannym deszczem,
Że coś strasznego się wydarzyło,
Grozą zawiało i się ziściło.
Nie ma człowieka wszak w okolicy…
Przede mną obraz iście dziewiczy:
Betonu odcisk jak skamielina,
Wokół natura prym wieść zaczyna.
Niewielka strata to dla planety.
Ludzie są zbędni Ziemi, niestety,
Jak wirus, który ciało jej zżera,
Albo zaraza niczym cholera.
Bez pasożyta, co członki niszczy,
Doprowadzając wszystko do zgliszczy,
Nieskazitelne, czyściutkie brzmienie
Ma podsycane ciszą milczenie…
Słychać szum trawy jakoby morza,
Trzask, który budzi jedynie pożar
Słońca, co płonie na horyzoncie
W dlań przeznaczonym od wschodu kącie.
Czuć krystaliczne reakcje woni,
Która w przestrzeni drobinką dzwoni,
Co się kropelką w kropelkę łączy
I strużką chłodu, płynąc, się sączy.
Na ustach stygnie smak orzeźwienia,
Które się w słodycz nektaru zmienia,
Doprawionego nutką goryczy
I butwiejącej w szyszkach żywicy.
Powietrze muska napiętą skórę,
Która wibruje jak nurt, co piórem
Przerwanym będąc lotkę przepływa
I namiętnością wpław ją porywa…
Aby doświadczyć, wstać przed jest dobrze.
Przyjemność wtedy poi mnie szczodrze,
Regeneruje spokój spłoszony,
Spod powiek świtem co wyłowiony...
Wtem mnie wytrąca pogwizdywanie.
Zostawiam w oknie czasu czekanie.
Powracam później z kubeczkiem kawy,
By spijać nastrój przed, gdyż łaskawy
Wkrada się we mnie głębokim wdechem,
Świszcząc w mych nozdrzach zlęknionym echem.
Czerpię zachłannie póki przed czuwa
Stan, co się w blasku świtu rozpruwa
I bezpowrotnie pod stopą gaśnie,
Gdy drzwiami człowiek zbudzony trzaśnie,
Biegnąc przed siebie jakoby w transie.
Przed znów się zjawi, gdy człowiek zaśnie,
Więc pusty kubek do zlewu wkładam
I do pisania wersów zasiadam.
Spoglądam w okno pełne jasności…
Szkoda, że przed już u mnie nie gości...
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz