Zwykł człowiek mówić o sobie,
Że podmiot jest, homo sapiens,
Bo coś tam ma niby w głowie…
A czas uważa inaczej!
Rodzi się człowiek, dorasta.
Skąd zaś się począł?!… - Nikt nie wie.
Dla jednych jest z tego ciasta,
Co małpy pod lub na drzewie.
Dla drugich dziełem jest Boga,
Który w sześć dni stworzył wszystko
Powstać jest pewnie gotowa
Teoria nad tą kołyską,
Więc odejść od tego pragnę,
Bo spór ten mnie nie obchodzi.
Człowiek to „zwierzę” jest stadne.
Nieważne skąd zaś pochodzi.
Istotne – kim jest obecnie
I kim w przyszłości się stanie?
Za życia mówić za wcześnie.
To jak w obłokach bujanie.
Przewrotną ma człek naturę,
Więc zmienić zawsze się może
I oblec odmienną skórę,
By czynić lepiej lub gorzej.
Po śmierci zaś kropką bywa,
Co kończy jego znaczenie.
Nie mnoży, nic nie ubywa
Wygasłe człeka istnienie
I jakim było – zostanie
Na jakiś czas, nie na dłużej,
Bo nowa era nastanie,
Spijając niczym kałużę
Cień, który pachnie człowiekiem,
Który rozrzedza się słońcem
I gaśnie powoli z wiekiem,
Zaciera ślady blednące,
Dlatego każdy po śmierci
W przedmiot się zmienia z podmiotu,
Zostawia po sobie śmieci:
Paski, guziki, żaboty,
Spodnie, koszule, bieliznę,
Zeszyty, zdjęcia, błyskotki -
Tę całą martwą spuściznę,
Wspomnienia, ploty i plotki.
Nic poza tym, co zużyte,
Nie jest już bowiem człowiekiem.
Tyle to życie przebyte
Warte, gdy minie z pośpiechem…
Ktoś w coś się wszak przeobraża
Przez śmierci palce przetarty
Na pył pod listwą ołtarza...
Tyle ktoś jak coś jest warty...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz