wtorek, 27 września 2022

KU SŁOŃCU

Powolnym krokiem sunę chodnikiem

Ku słońcu, które wciąż jeszcze drzemie.

Ciemność zapięta srebrnym guzikiem

Pod latarniami rozciąga cienie,


A mnie jak żagle pcha orzeźwienie

Trasą przed świtem znaczonych szlaków.

Idąc, pod rękę trzymam myślenie

I wchłaniam wonie świeżych zapachów,


I delektuję się ciszy dźwiękiem

Niczym mąconym, wręcz krystalicznym.

Świat mnie zachwyca dziewiczym pięknem,

Co do którego zmysły przywykły,


Więc chętnie wstaję – czwarta nad ranem

I celebruję wolność od ludzi

Nim przez człowieka trzaśnie zdeptane

To, co się świtem jeszcze nie budzi.


Krokami splatam bloki w sąsiedztwie,

Jednorodzinne domy pomiędzy.

Płynę jakoby oddech na wietrze

I się rozpływam dosłownie wszędy.


Zaglądam w okno na pierwszym piętrze,

Gdzie ktoś wyprosił sen z gościnności.

Szuraniem kapci krzyczy, że nie chce

Leżeć w pościeli dla przyjemności,


Więc… parzy kawę – czuję jej zapach,

Gdyż przez szczelinę okna przecieka…

Zda się, iż mgliście stygnie na dachach…

Nitką tytoniu woń tę przewleka


Żar papierosa, co na balkonie

Wdechem karmiony świeci rażąco

I płowym blaskiem odsłania dłonie,

Na których zmarszczki pętelki plączą.


A kilka przecznic dalej spotykam

Kobietę, która w fotelu siedzi .

Wzrokiem przez okno do niej przenikam.

Patrzę, co dzisiaj w ekranie śledzi.


Później odchodzę, mówiąc: „Dzień dobry”.

Pora już wracać bowiem do siebie.

Czas ten przed świtem jest dla mnie szczodry -

Łagodzi wszystko, co w żalu, w gniewie,


Co w niepewności oraz w zmęczeniu

Szczuje człowieka w dzień spraw natłokiem.

Wracam do domu w słodkim milczeniu.

Zbliżam się w ranek kroczek za krokiem.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz