piątek, 6 stycznia 2023

W PARKU NAD RANEM

Wschód słońca spod Ziemi jeszcze się nie dźwignął,

Więc noc w głębię czerni wciąga okolicę.

Przyzwoicie dzięki latarniom jest widno;

Zatem senną chwilą oko swoje sycę.


Ciepłe westchnienie wiatru ciało opływa,

Odgarnia z czoła włosy w rzęsy wplątane.

Woła mnie z ukrycia nagle czapla siwa.

Krakanie jej skrzeczące jest powtarzane,


Niesie się w powietrzu na skrzydłach bezdźwięcznych.

Ledwo źrenica moja w locie ją chwyta.

Jak wampir lęk budzi, choć na piórach pięknych

W odcieniu księżyca mistyką zachwyca.


Błądzę za nią daremnie, bo jak duch znika

I rozpływa się w cieniach ciemnych konturów.

Wtem mi pod stopami kos, skacząc, przemyka

Jak na wzór miotełką podrywanych wiórów.


Czyżby nie za wcześnie na te roztańczenia

Przypominające zapis w pięciolinii?

Wszystko dookoła we wiosnę się zmienia.

Gdzieniegdzie już słychać jak ptaszyna kwili,


A to przecież styczeń i… zdaje się zima?

Czy to akt jest zbrodni z wielkim okrucieństwem?!

Mimo że się ciągnie przestrzeń wokół sina,

Wiosna w nią się wtapia, co zda się szaleństwem.


Pachnie mokrą ziemią oraz trawy kiełkiem,

Który się przebija przez grudki sklejone.

Szum gałęzi płynie wesolutkim dźwiękiem.

Pluszczą nurty wodą wezbraną niesione,


Obmywając brzegi wartkiego strumyka,

Co zaprzęgiem koni rwie dziko do przodu

I, w amoku biegnąc, prądem się rozpycha

Jakby na uprzejmość nie znalazł sposobu.


Ależ jest cudownie, móc to celebrować,

Co się wokół dzieje poza ludzką wolą.

To jakoby Nieba w kawałkach kosztować

Tą jeszcze uśpioną, budzącą się porą.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz