Dałeś mi, Panie mój, słowa –
Powietrze, wodę, światło, chleb.
Językiem więc żyje głowa,
A myśli w niej jakoby sierp
Zbierają plony wyrazów
Literą kreślonych w zdania.
Zasiadam zatem od razu,
Gdy mnie natchnienie dogania,
I wersem każdym dojrzewam,
Znakami karmię łaknienia.
Tego się, Panie, spodziewam,
Że dasz mi płodność tworzenia,
Że nigdy mi nie odbierzesz
Trzeźwości zmysłów, czujności
I że mnie, Panie, ustrzeżesz
Przed stratą mej świadomości.
Słowa są dla mnie bezcenne.
Bogactwo ich mnie pochłania.
Życie bez słów jest mizerne -
Ledwo na nogach się słania.
Dźwięk ich mnie, Panie, wycisza,
Uskrzydla sens z nich płynący,
Bo w słowach brzmi, Boże, cisza
Kojąca niedosłyszących,
Gdyż w niej się głos Twój odsłania -
Tego, co Jest, którym Jestże.
Czerpię ze słów więc doznania,
Radując nadzieją serce
I docierając do ludzi
Przekazem ich wrażliwości,
Co niczym wiosna się budzi
Stanem empatii, miłości,
A to mnie czyni szczęśliwą,
Więc pozwól mi taką zostać.
Kiedy me dni w końcu miną,
Będzie mi łatwiej się rozstać
Z istnieniem mym tu i teraz
Pewna, że nie zmarnowałam
Czasu, gdyż byłam w nim szczera -
Słowom się cała oddałam,
A przez to ludziom spragnionym
Tego, co prawdą i pięknem,
By każdy człek zagubiony
Mądrości miał pełne ręce.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz