Moje oczy wciąż młode, choć uświadomione,
Wyciśnięte przez życie jak z soku cytryna,
Przez co zda się niekiedy, że płowo zamglone.
Niezmierzona doświadczeń w ich blasku głębina.
Moje oczy płonące i nienasycone,
Ciągle głodne, spragnione wszystkiego wokoło.
Z nich się zrywa spojrzenie siłą namaszczone,
Z góry patrząc na lasy, miasta, łąki, sioło.
Moje oczy na wskroś cię w lot przeszywające
Bez skrupułów lub choćby wyrzutów sumienia,
Doznań godnych żywiołów najdzikszych łaknące
I najgłośniej mówiące w aktach ust milczenia.
Moje oczy od wszystkich całkiem odwrócone
I błądzące samotnie w zakamarkach ścieżek,
Co są stopą przenigdy… lub rzadko znaczone,
I sunące na oślep, ale… Dokąd? - nie wiem.
Moje oczy w ukryciu jako kot na czatach,
Podejrzliwe, badawcze i nieokiełznane…
Twoje oko na próżno się że z nimi brata.
Moje oczy wszak nie są, jak twe, takie same.
Moje oczy jak ogier, co z wiatrem na grzbiecie,
Tnie ostrzami galopu, aby jeźdźca zrzucić.
Jego grzywa myślami faluje po świecie
I w podskokach, i w biegu poczyna się puszyć.
Moje oczy jakoby cierpliwy myśliwy
Zaczajony w brzóz młodych cichym zagajniku.
Kiedy złapią... wyłowią dusz błądzących dziwy,
To je z liter sczytują spisanych bez liku.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz