Żyjemy wciąż na krawędzi dwóch światów,
Zmagając się ze sobą niestrudzenie.
Niektórzy uznają nas za wariatów,
Myląc się w ów osądzie wręcz szalenie.
Między nami różnica jest wielka.
Mimo oczu są ślepi okropnie.
Ich źrenica dotykiem wszak zerka -
Nasza zaś nim nie dojrzy, nie spocznie,
Wzrokiem wciska się pod powierzchowność,
Zgłębia rzeczy i zjawisk naturę.
W nas ciekawość zagłusza roztropność.
Byt złożoną ma dla nas strukturę.
Przechodzimy od duszy do ciała
I wtapiamy się w szarą codzienność,
Która na nas jednako nie działa.
Bo w temacie musimy mieć pewność,
Więc, gdy inni łykają, co leci,
Bez wahania i zastanowienia -
Oddzielamy sens od sterty śmieci,
Korzystając z zasobów myślenia,
Oraz wiemy to bez wątpliwości,
Że czas nie jest tym samym odcieniem,
Różny wymiar wszak mają wartości,
Co nazwane są dzisiaj istnieniem.
Nam się nie da podrzucić banału.
Nie karmimy się byle pogłoską.
Doprowadza to innych do szału,
Więc obchodzą się z nami dość szorstko.
Rozkładamy na pierwsze czynniki
Wszystko, co nam serwuje mechanizm
Poprawności i jej polityki,
Co człowieka w zasadzie ma za nic.
Fizjologia nam wszak nie wystarcza,
Materializm nas nie zaspokaja.
My wierzymy, że świeczki gra warta -
Ta nadzieja nas zawsze nastraja
I zagrzewa do walki o lepsze,
Więc się ponad wzbić zawsze pragniemy,
Nie rzucając zaś pereł przed wieprze
W człowieczeństwo, nie w modę, idziemy.
Odrzucamy absurdy, groteskę.
Pajacować nam wszak nie przystoi.
Wydepczemy pod niebem swą ścieżkę -
Nikt się z nas bycia sobą nie boi!
Ciągle żyjąc na krawędzi dwóch światów
Wbrew swej woli i w sąsiedztwie z innymi,
Którzy wciąż nas uznają za wariatów,
Swej godności, bo prawdy nie stracimy.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz