wtorek, 17 stycznia 2023

O ŚWICIE

Na czarnym płótnie linią zastygniętą

Palce gałęzi drapią w moje szyby

I poplątane tworzą sieć rozpiętą,

Która, falując, zda się łowić ryby.


Wtem!... stuka, puka jakby uciekinier,

Szukając u mnie schronienia przed sforą.

Wiatr zaś przycupnął, wyjąc, na kominie

W ów ciszy nocnej już poranną porą.


I drzwi się nagle z hukiem otworzyły,

I wpadł do domu świt deszczem zmoczony.

Jak dobrze – mówi. – Nie mam bowiem siły.

Muszę odpocząć, gdyż jestem zmęczony.”


O nic nie prosząc, wśliznął się w pielesze,

Ułożył dłonie pod snem ściętą głową.

I niczym kocię ku większej uciesze

Mruczał pod kołdrą cieplutką miarowo,


Aż mnie zmorzyło i pchnęło w poduchy,

Lecz się ocknęłam, siadając na łóżku.

Oj, wabią, kuszą przyjemnością puchy,

A czasu mało jak w garści okruszków,


Więc poderwałam się jak poparzona,

Aby nie tracić bezcennej minuty,

I lekko jeszcze drzemką zamroczona

Zrzuciłam kapcie, założyłam buty,


Po czym pluszczącym, parującym wrzątkiem

Zalałam w kubkach herbatę z imbirem,

Ciesząc się życia ów doby początkiem,

Zbierając z tarczy sekund mych daktyle


I delektując się prastarym smakiem,

Co pokolenia wprowadzał w codzienność…

Słuchałam ciszy jakby sianej makiem…

Łykiem herbaty pożegnałam senność.


Wstawaj!” - zerwałam świt na równe nogi,

Bo ileż można w końcu odpoczywać?!

Szykuj się – mówię – o wschodzie do drogi.

Nie możesz przecież słońca ciągle zbywać.”


Z ogromnym trudem wysunął się śpiący,

Usiadł przy stole, spojrzał w czarne okno,

Trzymał naparu kubeczek gorący,

Więc widać było jak od pary mokną


Splecione rzęsy oraz brwi ściągnięte,

Na których rosa już się pojawiła.

Miał wąskie usta, ale uśmiechnięte,

Mimo że plucha nieprzyjemna była.


Idę” – oznajmił, po czym drzwi przekroczył

I ruszył wolno, spacerkiem przed siebie.

Na pożegnanie spojrzał mi raz w oczy,

Aż się blask światła pojawił na niebie.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz