poniedziałek, 3 lipca 2023

BESTIA

Cóż to za bestia czai się w ciemności?

Okiem w czerwieni łypie na ulicę.

Chociaż nie warczy płonie wręcz ze złości

I jadem gniewu plują jej źrenice.


Pod transparentem wyznań i poglądów

Idzie z pięściami wrogiej nienawiści.

Mnoży się tłumem wynurzona z kątów

I defiladą jak kiedyś faszyści


Wdziera się wszędzie powodzią agresji,

Czerpiąc przyjemność z przemocy i siły.

W głowie się nawet światłemu nie mieści,

By w ludziach takie demony się wiły.


Okna trzaskają drobinami szyby,

Hukiem eksplozji ciszę rozcinając.

Pną się do góry, jak piekielne, dymy,

Ogniem budynki, auta pochłaniając.


Krew z ran płynąca apetyt pobudza,

Podkręca żądzę, by deptać osocze,

Więc but się ślizga w tryskających strugach,

Pod krokiem życia ów słodycz chlupocze.


W łunie pożaru i trzaskach płomieni

Diabelskie bawi się podłe nasienie.

Powietrze żarem gęsto się czerwieni,

Więc moralności grozi zaczadzenie.


Ileż się kłębi zła w jednym człowieku?!

Jakaż w nim drzemie zdolność do przemocy?!

Żądza krwi bowiem niejednego wieku

Bestialstwem ludzi wręcz wykuwa oczy.


A się przyjęło, że z własnej natury

Człowiek się rodzi dobry bez wątpienia.

Nad tym poglądem dziś się kłębią chmury,

Bo rzeczywistość sens ów wiary zmienia


I w aktach zbrodni obnaża człowieka

Jako gorszego wręcz od drapieżnika,

Co do ataku się tylko ucieka,

Gdy zagrożony lub go głód przenika,


I wbrew naturze ludzkiej jest spokojny,

Jak lew nażarty w cieniu odpoczywa.

Człowiek zaś ciągle poszukuje wojny

I z pazurami z miejsca się podrywa,


Aby rozszarpać drugiego człowieka,

Sprawdzić odporność na ból zadawany.

Zapach krwi zwabia go z dawien daleka,

Więc instynktownie bywa sterowany


Jakby rozumu swego nie posiadał,

Nie miał sumienia ni krzty wrażliwości,

Byleby czerpał, zagarniał i władał,

Depcząc po trupach wszelakich wartości.


Nie bez powodu święty Jan w swej księdze

Imieniem bestii określił człowieka,

Który z demonem siedząc w jednym rzędzie,

By cios śmiertelny zadać, tylko czeka.


Woła więc czas ów o pomstę do Nieba,

W ramionach niosąc ofiary przemocy

Jakoby matka, co jej chować trzeba

Pociechy, którym w martwe patrzy oczy.


Dokąd się szerzyć będzie ta pożoga,

Co w proch rozgniata na kamieniu serce?!

Wyrzekł się człowiek jak Lucyfer Boga,

Zatem świat płonie, wznosząc w ogniu ręce.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz