wtorek, 25 lipca 2023

ZACNE NIEBO

O zacne niebo w odcieniach błękitu,

Na którym gwiazdy gdzieniegdzie mrugają

A w kobaltowych skłębieniach podszytu,

By się wychylić, żadnych szans nie mają,


Jesteś przestworem toni szafirowej,

Zasłaniającym przed okiem człowieka

Ciemność ciemności niezwykle surowej,

Co na odkrycie galaktyk wciąż czeka.


Pomyśleć tylko, że twój szlif chabrowy,

Co się z granatem w szarościach przeplata

I nagle blednie w kolor lazurowy

Tyle tajemnic ukrywa przez lata.


Filtrujesz słońca ogniste promienie,

Niczym latarnia morska nocą świecisz,

Księżyca blaskiem rozrzucając cienie,

Na ziemię czasem opadami zlecisz.


I zdałoby się, że jak oceanem

Rozciągasz płótno niebieskiej struktury,

W bieli zsypanej spienionym tumanem,

Tworzącym puchem różnokształtne chmury,


Że poza tobą nie ma już niczego,

Żeś jest granicą wszelakiego bytu...

A tyś początkiem nieodgadnionego,

Nie zaś zegarem od świtu do świtu.


Niekiedy patrząc na smugę różową,

Którą jutrzenka pudruje powieki

I się rozpływa mgiełką lawendową

Jako jasności niewielkie przecieki,


Aż trudno pojąć, iż nad tą wstążeczką,

Co się pąsowym światłem rozciągnęła

Jakoby wąską, nieruchomą rzeczką,

Która wschód słońca szczeliną rozpięła,


Mrok niezgłębiony gęstnieje jak smoła

I ciszą dudni, gwiazdami wiruje,

Co jak spirala krążą w kształcie koła,

Które w świetlistym pyle orbituje...


Stojąc pod twoim, niebo, zadaszeniem

Człowiek nie słyszy oporu powietrza

Co wokół Słońca świszcze okrążeniem

Jako kamienny mlewnik rytmem serca


I się zazębia sąsiedztwem w układzie

Planet jak trybów, które rozkruszają

Blask, co się w czerni łuną bladą kładzie

Mleka w punkcikach, gdy łuską migają


W ławicach światła miększej nieważkości

Od najlżejszego ruchu bez kontroli,

Przypominając muślin sprężystości,

Na którym leżeć można by do woli.


O, zacne niebo, ozonu powłoko

Promieniująca złocistym odblaskiem

Jakże radujesz wścibskie, ludzkie oko,

Czyniąc mu zmianą pory dnia wciąż łaskę.


Trudno wyrazić w słowach stan zachwytu,

Jakim się raczę, ciebie podziwiając.

Nie masz wszak w sobie, o niebo!, limitu,

Mnie swą potęgą piękna zawstydzając.


Mogłabym pisać - malować obrazy,

Ale nie ujmę nigdy twojej mocy.

By stać się tobą, czasem mi się marzy,

Aby nasycić, lecz nie tylko oczy,


Tobą, me niebo, ciało, na wskroś duszę

I się napełnić wszechświatem bezkresnym...

Tymczasem, stojąc na ziemi, się muszę

Pocieszać twoim błękitem odwiecznym.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz