piątek, 28 lipca 2023

Z POPIOŁÓW WSTANIE!

Przychodzi taki moment w człowieku,

W którym zbierają się wszystkie złości,

Więc się odwraca w dojrzałym wieku,

By raz ostatni spojrzeć przeszłości


W oczy wzruszenia mgłą wypalone,

Błądzące za nim jak chromy ślepiec,

Wtedy rozumie, że spopielone

To, czego pragnął w doczesnym świecie,


I raz ostatni nostalgii wzrokiem

Ogarnie szkielet pogorzeliska,

Ruszy przed siebie zadumy krokiem

Jakby po meczu wracał z boiska,


Przegrawszy właśnie mecz rozegrany,

Z którym to wiązał wielkie nadzieje.

Ciążą porażki mu ów kajdany,

A... co minione z niego się śmieje.


W blasku już słońca zachodzącego,

Gdy pozostało czasu niewiele,

Człowiek zrozumiał wnet coś ważnego,

Że nadal przed nim przyszłość się ściele,


Więc postanowił zacząć od nowa,

Zmieniając najpierw swe nastawienie.

Kiedyś się w cieniu kolegów chował,

Dziś iść zamierza, ale na czele,


By nie przekazać swojego steru

Komuś, jak dawniej, by ten kierował.

O własnych siłach krocząc do celu,

Będzie nareszcie sam decydował,


Dlatego dłonią w górę wzniesioną

Przeszłość pożegnał, lecz ostatecznie.

Ona oburącz ściska swe łono,

Z którego rozpacz krzykiem zań cieknie.


Człowiek się jednak już nie odwraca,

Choć słyszy ciągle za nim wołanie.

Wie, że się sobą bycie opłaca

I - jak nikt dotąd - zasłużył na nie.


Lichwiarzy zatem za próg wyrzucił,

Asertywności się ciągle ucząc.

W pierwszym wrażeniu ciut się zasmucił,

Z sumieniem długo się przy tym kłócąc,


Lecz, gdy doświadczył upokorzenia

Od ludzi, co się na nim ślizgali,

Poczuł, że życie się jego zmienia

I wreszcie płynie na jego fali,


Że się nie dusi pod stopą lichwy,

Która twarz jego w bagno wciskała,

Że się nie chwyta w panice brzytwy,

Co go z ów bagna wyciągnąć miała.


Podniósł się z kolan w imię godności

Świadomy prawa, by być człowiekiem,

Nie zaś obiektem przedmiotowości,

Do czego dojrzał i dorósł z wiekiem;


A kiedy stanął wyprostowany

Jako przystało na homo sapiens,

Trwał w wytrwałości kamienowany

Przez zazdrość, która dyszy i sapie


W tych, co go kiedyś z błotem mieszali,

Z niego korzyści dla siebie czerpiąc,

Co po nim na szczyt się wdrapywali,

Na jego głowie bezczelnie siedząc.


Taka tkwi podłość w osobach wielu,

Że się od innych za lepszych mając,

Po trupach dążą, jak lis, do celu,

Sumienie pychą żądz uciszając,


A kiedy człowiek spod nich wypełznie

I wreszcie pięścią w stół z sił uderzy,

Stado hien tego buntu nie sczeźnie

I w przebudzenie to nie uwierzy,


Więc będzie mściwie ściągać człowieka

W tryby machiny własnej butności,

Aby krwi z niego spłynęła rzeka,

By mu połamać wraz z duszą kości.


Biada wam, hieny, żywcem jedzące

Tych, w których serce gorliwe bije!

To w was jest życie trupem cuchnące!

To wy siedzicie w gównie po szyję!


Człowiek wszak przez was wciąż poniżany

Z popiołów wstanie o własnych siłach,

Będzie godnością wszem wywyższany,

Gdyż człowieczeństwo płynie mu w żyłach,


I was z sandałów jak proch w dół strzepnie,

Ruszy przed siebie z głową wzniesioną,

Laur we włosy na skroniach wepnie,

Bo go na Boga obraz stworzono,


A!, że z miłości los nas rozlicza,

Czarno wam wróżę, ludu spodlony.

Ciąży u szyi wam win kotwica.

Chłoną was uczuć gniewnych betony.


I nawet jeśli coś osiągniecie

Na pozór świata tego wymogów,

We własnej złości mściwej sczeźniecie

Jak cmentarzysko zniszczonych grobów,


Z których wam członki wyciągać będą

Szczury i sępy waszej podłości,

Kości zaś wasze ogrodzą grzędą

Pełną demonów waszej zazdrości.


Nikt z was człowieka nie unicestwi.

Nawet, gdy spłonie w ogniu zawiści,

Podmiotowości swej resztki wskrzesi

I zdepcze chwasty waszych korzyści!

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz