sobota, 4 czerwca 2022

WCIĄŻ W DRODZE

Spóźniłam się na pociąg – pusto na peronie.

Zegar północ wybija znużonym westchnieniem.

Czekam a na walizce położyłam dłonie.

Czy to koniec podróży? - tego jeszcze nie wiem.


Wiatr na torach rozkłada liście jak tarota.

Echo świstem zeń szydzi jakby z obłąkańca,

A ten gwizdem powtarza – To dobra robota!,

I podrywa się z szyny jak wariat do tańca.


Obok stanął mężczyzna z siwą, długą brodą.

Dłoń przyłożył do czoła i patrzy na słońce.

Nigdzie się nie spieszy, a cieszy swobodą.

Widać jest w jego oczach – ma serce gorące.


Później spogląda na mnie z życzliwym uśmiechem.

Odwzajemniam gest głowy podobnym skinieniem.

Nie przywitać się z dziadkiem, byłoby że grzechem.

Wtem mężczyzna odchodzi… Zostaję z milczeniem.


Ile ludzi mnie minie z podobną pogodą,

Dzięki której się radość rozpala w człowieku?

Nagle pociąg nadjeżdża jeszcze porą młodą,

Więc podbiegam do niego w podskokach, w pośpiechu.


Ruszam dalej, bo coś mnie do tego przynagla.

Czuję, że to nie moment jest na rezygnację.

Podróż ciągle w nieznane nigdy nie jest łatwa,

Ale trzeba opuścić zaliczoną stację


Póki zegar przygrywa do nóg rozpędzonych

Tempo umiarkowane w metrum na trzy czwarte.

Trzymam w górze powieki oczu przemęczonych,

Bowiem życie na ziemi wysiłku jest warte

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz