środa, 22 czerwca 2022

POZNAJ MNIE

 RZECZYWISTOŚĆ

Potwornie trudno jest mi się dostosować, a także dopasować do rzeczywistości i to nie dlatego, że uważam się za kogoś wyjątkowego, ale dlatego, że wbrew własnej woli nie potrafię zadomowić się w codzienności.

Chciałabym żyć jak każdy spotykany i poznawany przeze mnie człowiek. Marzę o tym, by mieć rodzinę, dom, co udało mi się osiągnąć, pracę, uporządkowaną codzienność i podporządkowaną sporządzonej liście konkretnych obowiązków zaplanowanych na dany moment, które po realizacji można odhaczyć jako zadania wykonane, by ze spokojem ducha pożegnać dzień i z budzącą się wraz z ciałem nadzieją oraz inspiracją do działania przywitać świtem anonsowaną kolejną dobę, ale… nie potrafię i to też nie dlatego, że uciekam od odpowiedzialności i jestem zbyt kapryśna oraz wymagająca wobec losu, czy leniwa i niezdecydowana – po prostu... nie umiem?...

Staram się być osobą jedną z wielu. Mam jednak dziwaczną przypadłość, która zakorzeniła się we mnie zupełnie bez pozwolenia i bez, chociażby grzecznościowego, poproszenia o zgodę.

W poszukiwaniu pracy nie potrafię się określić, by scharakteryzować własne predyspozycje idealnie komponujące się z wymogami stanowiska, o które przyszłoby mi się starać. Imałam się różnych zajęć zawodowych. Pracowałam w restauracji, w hotelu, w biurze, w szkole, w korporacji, w urzędzie, w sklepie… i nawet powierzane mi obowiązki wykonywałam z wielkim zaangażowaniem oraz precyzją, z perfekcyjną dbałością o najmniejszy szczegół, ponieważ nie lubię zaniedbywania w swoim życiu nawet najmniej istotnych czy najbardziej prostych rzeczy. W każdą czynność wchodzę całą sobą jak w relacje jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne – taka już po prostu jestem i nic na to nie poradzę. Problem jednak polega na tym, że w każdym wykonywanym przeze mnie zawodzie nigdy nie czułam się szczęśliwa.

Dlaczego?

Nie potrafię pogodzić ciała i ducha. Pracując w charakterze przyziemnych obowiązków, błądzę duchem w wymiarach trudnych do określenia, sprecyzowania czy nazwania i chociażby powierzchownego scharakteryzowania. Uwielbiam wstawać przed wschodem słońca. Każdy niemal dzień zaczynam od spaceru. Chłonę wówczas cały, dziewiczy jeszcze, bo drzemiący świat, do którego ludzie pogrążeni we śnie mają wstęp wzbroniony. Budzi się wówczas we mnie przedziwna, ale niezwykle cudowne w doznaniach więź z naturą. Rodzą się we mnie obrazy i wersy, których nie sposób zatrzymać, które wyfruwają myślami w bezdenne, w bezkresne przestrzenie nieba i powodują, że… odpływam w rozmarzeniu… Piszę wtedy, szkicuję, wypalam, tworzę i NARESZCIE! czuję, że JESTEM.

Tego rodzaju doznania – stany zdarzają mi się bardzo często. Trudno jest więc skupić się w przyziemnych obowiązkach pracy jako zajęcia zawodowego i zarobkowego, chociaż bardzo bym chciała. Walczę wówczas z duchem, które wodzi ciało na pokuszenie w wymiary, do których (może?!) rzadko kto zagląda. Pełnię szczęścia czuję jednak, bo zdobywam, całą się sobą w nią wtapiając i się z nią utożsamiając, kiedy ulegam natchnieniu i kiedy pod wpływem natchnienia tworzę.

Czy jestem artystką?…

Mam delikatny lęk nieśmiałości, kiedy słyszę dźwięk tego jakże zaszczytnego i poważnie brzmiącego określenia. Wydaje mi się, że to za dużo, by móc o sobie tak powiedzieć, gdyż za mało umiem i za mało zrobiłam, a tak wiele bym pragnęła od siebie dać wszystkim i wszystkiemu, i tak wiele chciałabym się nauczyć.

Na tę koronę, przynajmniej teraz jeszcze, nie zasługuję.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz