Nade mną płaczesz, niebo łzy roniące,
Sznurami wody wsiąkające w ziemię?
Słowa twe gniewem w echu sile grzmiące
Są mi przestrogą oraz ostrzeżeniem.
Szarość strumieniem wylała się szczodrym,
Perłami kropel spłynęła obficie.
Półmrok, choć zda się kolorem niemodnym,
Wręcz idealnie odzwierciedla życie.
Zastygły drzewa jakby w przelęknieniu.
Za oknem brzoza chyli się pokornie.
Wiatr nagle przepadł w przedziwnym milczeniu,
A cisza za nim błądzi nieprzytomnie.
Deszcz również zniknął,… chyba bezpowrotnie.
Powietrze szczyptą świeżości oddycha.
Gęstość upału kłębi się okropnie
I się w przestrzeni bezczelnie rozpycha
Jak moje myśli, które właśnie teraz
Parują w górę refleksji swobodą…
Ja w tobie, niebo, dryfowałam nieraz
I coraz częściej niż gdy byłam młodą…
Jakoś się z wiekiem chętniej człowiek wdziera
W wymiar wewnętrznej egzystencji ego.
Inaczej z czasem na siebie spoziera -
Bardziej od strony piękna duchowego,
Więc mnie też zdarza się, niebo, zapłakać
Z różnych powodów i to bez znaczenia,
I coraz rzadziej chce się o tym gadać…
Najchętniej spijam esencję myślenia
I się zaszywam gdzieś z dala od ludzi,
By celebrować to, co w głowie siedzi.
Wstaję nim świat się do życia przebudzi
I trwam w zadumie... a duch ciało śledzi…
Tak… widzisz, niebo, coś nas jednak łączy,
Coś nas jednoczy wbrew wszelkim pozorom:
Z ciebie i ze mnie smutek, co się sączy,
I słowa, które z naszych łez się biorą.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz