Wciąż poszukuję miejsca tu i teraz,
W którym bym mogła być w pełni szczęśliwa,
Bo ma tęsknota przez czas się przedziera
I podpowiada, że mnie radość zbywa.
Wszędzie mi ciasno, wszędzie niewygodnie,
Gdyż za czymś wiecznie wypłakuję oczy.
Zawsze się czuję przedziwnie samotnie
Bez względu na to, czy tłum mnie otoczy.
Jakaś tkwi we mnie siła przyciągania,
Która wysysa mnie z rzeczywistości,
Która mnie ściga, goni i przegania
Po labiryntach szarej codzienności.
Zatem uciekam w wymiary natchnienia
Jakby wbrew sobie a pod wpływem… czegoś,
Co mnie z człowieka przedziwnie przemienia…
Zinterpretować zaś nie umiem tego.
Ktoś, coś się we mnie budzi oszalałe,
Metafizyką jakby odgadnione,
Lecz dla rozumu wręcz nie zrozumiałe
Oraz przez serce i niedoświadczone.
Być tym odległym dla darów logiki
A dla poznania tym nieosiągnionym,
To jakby kolcem zdobić naszyjniki
Sznurem na krtani ciasno oplecionym.
Żyje się wówczas jakby na krawędzi
Obłędu oraz szalonych sprzeczności.
W błędzie jest każdy, kto zuchwale twierdzi,
Że to jedynie kwestia mej zdolności
Do akceptacji i przysposobienia,
Przystosowania się do środowiska.
Każdy!, kto tworzy nagle się przemienia,
Gdy się zapali w nim natchnienia iskra,
Gdy woal światła spadnie z rysów świata
I bezwstydnością obnaży naturę,
Kiedy się dusza z czymś ponad nią zbrata,
W zderzeniu z wiatrem okaże się piórem…
Nie czas, nie miejsce ni sposobność żadna
Ulgi mym ustom wówczas nie przyniosą!…
JESTEM – istota, niczym inni, stadna,
Lecz samotności nurty hen mnie niosą...
Więc wszędzie, zawsze – wiem, że nie pasuję.,
Uciekam w siebie, tam siebie szukając,
Ale i w sobie siebie nie znajduję,
Twórczością tylko pustkę tę łatając.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz