Mówisz, że jesteś, jakby cię nie było.
Nie wszystko bierze się wszak z twojej woli.
Wiele z twych marzeń ci się nie spełniło
I to przytłacza oraz bardzo boli.
Masz nieodparte niekiedy wrażenie,
Że własne życie tylko obserwujesz.
Codzienność bywa jakoby złudzenie,
W którym nie zawsze ty się odnajdujesz.
Nierzadko jesteś na pozycji widza,
Który bezwiednie wszystko obserwuje.
Twoja świadomość w doznaniach wybrzydza,
A nieświadomość przeszłość przechowuje.
Ściera się w tobie niemało kontrastów,
Bo nie tak sobie się wyobrażałeś.
Pragnienia twoje jakby pęk flamastrów,
Których przenigdy nie wykorzystałeś,
By nadać twojej marnej egzystencji
Wyrazistości kształtów i kolorów.
Nie możesz rościć do siebie pretensji -
Chciałeś, nie mogłeś pomimo uporu.
Trudno określić, ilu jest na co dzień
W grupie szczęśliwców, którzy osiągnęli
Choćby mizerny, zamierzony odcień
Tego wszystkiego, co też zrobić chcieli.
Przyznam się nawet, że i ja tak miewam -
Przysiadam w progu i analizuję.
W każdej sekundzie duchowo dojrzewam,
Choć mam wrażenie, iż wciąż się marnuję,
Że mogę więcej niż całkiem przed chwilą
I że powinnam wbrew swym uprzedzeniom.
Ci, co osiedli na laurach się mylą,
Że da się przetrwać, karmiąc się nadzieją,
Bo oprócz tego każdemu potrzeba
Osiągnięć naszych wrodzonych talentów.
Ptak, co bez skrzydeł, nie wzleci do nieba…
Krążymy ciągle w otchłani zamętów
I zatracamy, co fikcją a prawdą,
Siedząc za szklaną ścianą możliwości.
Czas wciąż ucieka i nie jest nam łatwo,
Aby osiągnąć stan choćby radości.
Nadal przypada nam drugoplanowa
Rola w historii przez los napisanej.
Reżyser filmu przed nami się chowa,
Trudno więc wybrnąć z funkcji nam zadanej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz