Ślimak marzy o podróży,
Ale czas się w drodze dłuży,
Bo ślizgając się na brzuchu
Trudno zażyć przecież ruchu.
Jedną nogą ciągnie ciało.
Więcej nóg by się przydało!
Wtedy można maszerować,
Skakać, biegać i tańcować…
A tak… pełznie biedaczyna,
Więc centymetr to godzina.
Gdy wyrusza wczesnym rankiem
Do sąsiedztwa na polankę,
Słońce już o świcie wschodzi
A on idzie i zawodzi
Od wysiłku, i zmęczenia.
Szuka zatem gdzieś schronienia,
By odpocząć pod listeczkiem
Choć, dosłownie, na chwileczkę.
Czuje się jak alpinista,
Jakby przebył metrów trzysta,
A tymczasem (wbrew pozorom)
Zauważył późną porą,
Że po dobie całej właśnie
Przeszedł tylko kilkanaście
Centymetrów od okolic,
W których stacjonować woli.
Wtem wytrzeszcza ślimak oczy.
Wokół pejzaż ma uroczy,
Ale przed nim stoi górka.
- Gdybym – westchnął – miał choć piórka,
To bym wzbił się ponad ziemię,
Poczuł słońca bym promienie,
Spojrzał z góry na trawniki.
A tak rosy koraliki
Z traw na głowę wciąż mi kapią,
Cienie w sieci swoje łapią.
Wtem się piórka posypały
Z kaczek, które przeleciały.
- Łap okazję – wiatr nadmienia. -
Niech spełniają się marzenia!
Masz już piórka, a więc w górę!
Dotknij obłok, poczuj chmurę!
Spójrz na ziemię z lotu ptaka!
I już ślimak w górze lata,
I nad ziemią się unosi,
I piórkami w niebo wznosi.
Ty też spełniaj swe marzenia.
Pracuj nad tym bez wytchnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz