Chciałam być sama… Usiadłam na ławce
Pod zadaszeniem wierzby rosochatej.
Stopy me w pianie fal, którą dmuchawce
Były rozlane na trawie kosmatej,
Jakby z strumienia przypływem wypełzły,
Po którym kaczki szeregami płyną,
I z złotem mleczy pod ławką się zeszły,
Gdzie kwiat płatkami plaży brzeg rozwinął.
Nade mną słońce uplotło z promieni
Kapelusz, który wplótł się w moje włosy.
Mak się gdzieniegdzie koralem czerwienił,
A pod nim skaczą polujące kosy.
Wtem na ławeczkę wiatr się do mnie przysiadł
Bez zapytania, śmiało i bezczelnie,
I na oparciu ramionami wisiał,
Gwizdem i świstem wzdychając bezwiednie.
Kiedy spojrzałam na niego ukradkiem,
Tym gestem dając znać, ażeby przestał,
Zdjął czapkę z głowy z dość szerokim daszkiem
I przyciskając tę czapkę do serca,
Skłonił się lekko z serdecznym uśmiechem
I szeleszczącym głosem wypowiedział:
„Byłoby, pani wybaczy, to grzechem,
Gdybym przy pani na ławce nie siedział.
Znam – wiatr powiada – panią wszak od dziecka.
Razem po łąkach żeśmy tańcowali,
W lesie sosnowym, gdzie płynęła rzeczka,
Razem zabawy żeśmy kosztowali.
We mgle po rosie przed wschodzącym słońcem
Czy wieczorami, gdy wieczór zapadał,
Przed dnia każdego początkiem i końcem,
Żem wszystkie szumy, szelesty odprawiał,
Podpowiadając treść literatury,
Które zaś pani w wielkim rozmarzeniu
Składała w zdania i zdań owych sznury
Na liniach kartek składała w milczeniu.
Pani mnie zawsze umiała docenić
I wszelkie moje w świstach seplenienie
Słyszała, jako szept szczerej spowiedzi,
Czerpiąc z szelestu słów moich natchnienie.”
„Jakże mi miło… - dłoń bladą wyciągam,
Którą wiatr w rękach orzeźwienia trzyma –
Niechże pan spocznie. – nie proszę, lecz żądam –
Faktycznie w panu dźwięk życie zaczyna,
Strącany z struny niemal bezszelestnie,
Niewyczuwalny, a jednak wyraźny.
Pan mówi wierszem. – stwierdzam to bezsprzecznie
–
Głos pan ma silny oraz delikatny.”
Wiatr czapkę włożył i usiadł na ławce,
Ramieniem moje ramiona otulił,
Wokół rozrzucił motyli latawce
I głowę swoją do mej skroni wtulił.
I tak… mijały minuty, godziny
U boku wiatru w lekkim rozmarzeniu,
W którym poezji tkwiły narodziny
Spisane echem w mej duszy milczeniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz