Coś spłoszyło moje myśli…
Jakiś dźwięk czy sytuacja?
Były mi wianuszkiem kiści –
Dziś wstążkami od latawca,
Jako pazie od królowej
Kokardami swoich skrzydeł
Zdają szeptać się rozmowę
Podług wszystkich to prawideł,
Które tworzą treści nowe,
Zaskakują sensem racji,
Ponad chmury ciągną głowę
Na sznureczkach stylizacji
Niczym balon pełen helu
Lub dmuchawce wiatrem ścięte,
Co się wznoszą, hen!, bez celu…
I, jak bańka, rozpryśnięte
Na tęczową pięciolinię,
Która z nieba deszczem leci,
Na promieniach drżąc cierpliwie…
Mnóstwem barw się mieni, świeci.
Muszę że was myśli moje
Pod kapelusz szybko schować,
Bo zadumy niepokoje
Będą na was w świat żeglować.
A, tak nieco was ukoję
I ocalę od błądzenia,
Później wplotę w wersy moje
Z rozmarzeniem bez wytchnienia,
Aby wszystkich was nie stracić,
By ocalić od bezdźwięku,
Tu rozszczepić, tam zasadzić,
Trzymać was, jak bukiet w ręku,
Jak naręcze roztargnienia…
Moje myśli pod błękitem
Mówię wam dziś: Do widzenia…
Moją duszą na wskroś szyte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz