wtorek, 13 kwietnia 2021

NARZEKANIE I GDERANIE

Jakąś dziwną natura ma skłonność człowieka,

Że od życia szarości w lamenty ucieka,

Więc narzeka człeczyna, załamując ręce,

Bo ma mało czy dużo, a chce wiecznie więcej.

Gdera, ciągle marudzi, dziury szuka w całym.

Nawet!, gdyby się przed nim problemy schowały,

Zawsze jakiś wyciągnie i na blat wyłoży,

I się nad nim pochyla, na niego się sroży,

Potem wszystkim się ludziom rzewnie wypłakuje,

Mówiąc, że pech go w życiu straszny prześladuje,

A do niego się inni również gorzko żalą

I przed sobą wzajemnie niedolą się chwalą,

Licytując kto więcej ma klęsk na swym wozie,

Kogo los prześladuje i widłami bodzie.

Trudno znaleźć w tym gronie człowieka takiego,

Co by brał życie swoje, jak byka jakiego

Za rogi, by siłować się mimo trudności

O należne na co dzień okruchy godności.

Jeden płacze, że zdrowy, drugi, bo choruje,

Trzeci na dobrą żonę w burdelu pomstuje,

Czwarty zaś, że pracuje i wydawać musi,

Piąty, że w swoim domu kąt daje mamusi,

Szósty zaś wciąż narzeka na wielki dostatek

I że po śmierci innym ten zostawi spadek,

Siódmy, że nudzi go już sukces, powodzenia,

Ósmy, że w domu nie ma nic do powiedzenia,

Dziewiąty i dziesiąty,… setny… milionowy… -

Dobry pomysł na lament, co zaszedł do głowy.

I wśród kobiet płaczliwych niewiast nie brakuje.

Każda niemal przyczynę do płaczu znajduje.

Jak chłop jest pracowity, to jej potem śmierdzi.

Narzeka też, gdy siedzi i w kanapę pierdzi.

Jedna chce mieć lokaja, druga pragnie Bonda,

Więc seriale w nałogu całe dnie ogląda,

Trzecia marzy o seksie, namiętnej miłości,

A tu?! -  mąż, co narzeka, że go bolą kości,

Czwarta, że ma pośladki w kolana i piersi,

Piąta ciągle w budżecie żalu dziurę wierci,

Szósta chciałaby z domu muzeum uczynić,

Siódma wszystkich za wszystko zaś potrafi winić,

Ósma chce być kochana, choć kochać nie umie…

Setki, nawet miliony są w żałobnic tłumie.

Jak zaradzić tej pladze bólu narzekania,

Tego nieustannego na co dzień gderania?!...

Na ten przykład Jacek – właściciel odzieżówki,

Któremu nigdy w życiu nie brakło gotówki,

Który miał czterech synów dorodnych i zdrowych,

Siedem aut, siedem domów pokaźnych i nowych,

Wierną żonę dbającą o wszystko wspaniale…

Słowem! – do narzekania nie miał przyczyn wcale.

Podobnie jego żona, co szczęśliwą była,

Mimo wszystko lamentem w życiu się trudniła.

On nad wszystkim łzy tracił wiecznie zasmucony,

Ze wszystkiego okrutnie niezadowolony.

Ona jemu w lamencie zawsze wtórowała

Oraz żadnej pociechy nigdy nie dawała.

Łączył że ich lament, dzieliły zaś pokoje,

Dlatego się osobno starzeli we dwoje.

On tęsknił za żoną, a ona zaś za mężem.

W kieszeniach ich i w sercu kłębiły się węże.

Zostali z marzeniami, z żalu westchnieniami - 

Niby razem, a mimo wszystko jednak sami.

Nie umieli się cieszyć tym, co posiadali,

Więc się z życiem zgorzkniali w końcu pożegnali.

Cierpienie, przygnębienie twarz im wykrzywiły

I strasznie nieszczęśliwych w trumnie uczyniły,

Dlatego też w zakładzie pogrzebowym Zdzichu

Rzekł do Mietka – kolegi szeptem i po cichu:

„Ci to biedni musieli mieć życie przesrane,

Bo niedole na twarzach mają wypisane.

Gęby całkiem pokraczne, skrzywione w niesmaku.

Nie użyły biedaki… Teraz, dup!, do piachu.

Czy bogaty, czy biedny łopatą grabarza

W dupę klapsa dostanie w dołek spod ołtarza…”

Warto!, że się zatrzymać w tym właśnie momencie

By się nieco pochylić, w czym tkwi nasze szczęście?...

Po co wiecznie narzekać, gderać bez wytchnienia,

Jakby życie bez jęczeń nie miało znaczenia?

Już Adama i Ewę Bóg z raju wyrzucił

I beztroskę z ich losem bezpowrotnie skłócił

Na ich przecież życzenie, według ich wyboru.

Chcieli mieć trudne życie szarego koloru,

Zatem mieli, jak sami tego zapragnęli

I dziś każdy z nas tak śpi, jak sobie pościeli.

Skoro więc wina grzechu nic w życiu nie zmienia,

Ciągnie się z pokoleń na przyszłe pokolenia,

Warto może z pokorą wziąć do wiadomości,

Że ból naszą starością będzie łamał kości,

Że w bólu człek się rodzi i w bólu umiera,

Że ból mu w ciężkiej pracy i w pocie doskwiera,

Że mąż winien być głową, nie dupą w rodzinie

Bez analizowania o skutku przyczynie,

Jeśli te zależności do serca weźmiemy,

To może szczęśliwszymi w swym życiu będziemy.

Zamiast narzekać na to, co Bóg zdecydował,

Może człek drobną rzeczą będzie się radował

I czy dużo, czy mało, nie będzie chciał więcej,

Lecz w modlitwie dziękczynnej swoje złoży ręce.

Adam i Ewa szczęścia swego nie cenili.

Nie marudźmy!, abyśmy gorzej nie skończyli.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz