Był ptak, w którego piórach słońce odbijało
Wszystkie odcienie ognia jakimże płonęło,
Przez co się niespodzianie oczom ukazało,
Iż to nie tylko złoto blask nieba chłonęło,
Bowiem światłem i cieniem wabiona źrenica
Kolorami, co tonią różnobarwnych głębi,
Nieświadomie na co dzień, patrząc, się zachwyca
I rozkwita w radości niczym księżyc w pełni.
Ów ptak swym upierzeniem jak magią zwierciadła
Odsłaniał najdrobniejsze elementy świata:
Choćby pył, co ze skrzydeł ćmy, która przysiadła,
Zsypuje się, gdy motyl w piruetach lata
Wokół lampy jasnością do tańca kuszony,
Przesiewając jak sitem sproszkowane ziarno
Powietrza, co jak tuman światłem prześwietlony
Unosi się w przestrzeni, gdy sucho i parno.
W wszechświecie się unosił śpiew owego ptaka
Dźwiękami, pod którymi klęka każda dusza,
I wszelka się melodia wydaje nijaka,
Bo żadna, jak trel jego, aż tak nie porusza...
Był ptak,... ale go inne w złości zadziobały,
Bowiem nie mogły zdzierżyć, że był wyjątkowy.
Z piór go stadem bezwzględnym całkiem oskubały,
Wydłubując mu pewność siebie z bitej głowy…
Chciał uciec, by ratować resztki swej godności
Więc skoczył, ale skrzydła pozbawione lotek
Zdradziły go, nie mając już w sobie zdolności,
By czuć powiewów wiatru w przestrzeni ochotę.
Uderzył więc o beton i stracił marzenia,
Co tchnieniem uleciały z zapadniętej klatki.
Nie zdążył nawet światu szepnąć: "Do widzenia"
I zginął, choć gatunkiem wśród ptaków był rzadkim.
Wtem stada zakrakały, zwycięstwo świętując.
Rzeczywistość znów była tylko czarno - biała.
Zagrożenia żadnego już w sobie nie czując,
Chmara z krwią na swych dziobach wnet się rozleciała
I w przestrzeni powstała głuchoniema dziura.
Akustyka dręczona męczącym odgłosem
Była znowu, jak kiedyś, prosta i ponura,
I psiocząca na wszystkich, i wszystko pod nosem.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz