piątek, 5 maja 2023

MOJE MIEJSCE

Siedzę w fotelu niczym w poczwarce,

Do szyby okna wtulając oczy,

Patrząc na wróbli skłóconych harce

Wzrokiem, co który nic nie przeoczy.


Wiatr okiennice próbuje zamknąć,

Lecz te się ściany hakiem trzymają

I, z zeń odważnie, zawzięcie walcząc,

Naporom gniewu się nie poddają,


A tylko jęczą zgrzytu zawiasem

I uderzają o mur szarpane.

Zmysł się pogodził z owym hałasem,

W którego rytmie są kołysane


Me przemyślenia oraz refleksje

Powyławiane spostrzegawczością.

Kłamstw kolorowych po prostu nie chcę!

Wolę się zmierzyć wszak ze szczerością,


Więc pochłaniając ciała wypowiedź

Tych, co mnie karmią ust fałszywością,

Śledzę ich gestów bezwstydną spowiedź,

W której aż kipią mściwą wrogością.


Machnęłam ręką na towarzystwo,

Co próbowało mnie ogołocić,

Wynosząc z życia dosłownie wszystko,

O co mnie nawet nie śmiało prosić.


Patrzyłam zatem jak pustoszeje

Kąt samotnością lekko spowity.

Niejeden pewnie ze mnie się śmieje,

Że dom mój w cieniu wzgardy ukryty,


Nie wiedząc nawet, iż mam to w nosie:

Meble, błyskotki, zszargane imię.

Siedzę w fotelu... w błękitów złocie...

Czekam aż w końcu inwazja minie


Tych, którzy sądzą, że mnie skrzywdzili,

Że mnie odarli z resztek godności.

Nie wiedzą nawet jak się mylili,

Płonąc zawistnie w swojej zazdrości.


Ja tylko czekam, aż wreszcie wyjdą

I drzwi za sobą w końcu zatrzasną.

Jak zgarną graty, więcej nie przyjdą.

Będę żyć mogła na rękę własną,


W ciszy... w spokoju czas celebrując

I dojrzałości gromadząc plony,

I z tym rozmową się delektując,

Co hipokryzją jest nie skażony.


Reszta niech zniknie z krzyżem na drogę.

Nie chcę jej w progach mej codzienności.

Usiąść przy stole jednym nie mogę,

Gdy nie dostrzegam w tym uczciwości.


Wtedy wybieram swe cztery ściany,

Echo, co szeptem me myśli budzi,

Zegar jak napój łyżką mieszany,

Co krągłym ruchem pośpiech mój studzi...


I stawiam kawę na parapecie,

Przez okno z zewnątrz świat pochłaniając.

Czas mi się zwierza wówczas w sekrecie,

W przeszłość minuty brzmieniem spadając...


I tak jest dobrze - nic mi nie trzeba.

Mam, co bezcenne w życiu człowieka:

Duszę, wszak która we mnie dojrzewa,

Od przyziemności w radość ucieka


Jakby z bukietem balonów w dłoni,

Niosących w niebo świadomość siebie.

Nikt wyższych celów mi nie zasłoni,

Choć pewnie o tym w ogóle nie wie,


Więc będę tworzyć, co podpowiada

Potrzeba chwili w danym momencie.

W sztuce być sobą przecież wypada!

Pewnie dlatego widzę w niej szczęście.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz