czwartek, 25 maja 2023

KRES

Bieżnia chodników przyspiesza,

Taśmą więc ciągnie do przodu.

Tłum w owy pęd znów się wmiesza

Spadając prosto do grobu


Niczym w fabryce produkty

Z maszyny w kosz wypluwane.

Zostaną płaszcze i buty,

Łaszki znoszone, zszarpane.


Grabarz przetrzepie kieszenie,

Dzieląc gotówkę z kompanem.

Może zapadnie milczenie

Lub wzniosą toast szampanem.


Cały dorobek rozgrabią,

Kłócąc się o ziarnka piachu.

W sądzie się z sobą rozprawią

O starą papę z ów dachu,


Pod którym zamarły umierał,

W spichlerzach dobra gromadząc,

Przez tłum się w ścisku przedzierał,

By przypodobać się władzom,


By jak najwięcej odłożyć

Na (zwaną) czarną godzinę...

Nie umiał biedaczek pożyć.

Stracił przyjaciół, rodzinę.


Zamknął bezwiednie powieki

Ostatnim tchnieniem sklejone,

Zaś czas... jak kierunkiem rzeki

Popłynął w przeciwną stronę...


Zabraknie w mrowiu podeszew

Tych zostawionych pod trumną...

Biegną ku dziwnej uciesze

Jak nieświadomi, że umrą,


Że wszystko, co wywalczone

I w pocie czoła zdobyte,

Zostanie sprzeniewierzone

Albo w rupieciach ukryte.


A ten, co o to zabiegał,

Dziś zdany na łaskę ludzi,

Będzie golutki że leżał

I nigdy się nie obudzi,


I nie wystroi się więcej,

Z niczego już nie skorzysta.

Banknotów nie dotkną ręce,

Pochłonie go ziemia śliska...


I tyle po nas zostanie.

Ślad pamięć zatrze skutecznie.

Ktoś inny po nas nastanie

I też nie będzie żyć wiecznie.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz