Ach... zaprzyjaźniłaś się ze mną, samotności...
Wprowadziłaś się na stale... czy na kilka dni?
Tak mi bardzo obco w owym świecie zazdrości,
Co swoją obecnością wciąż uświadamiasz mi.
Rozgościłaś się u mnie jak we własnym domu.
Wspomnieniami wpuściłaś wszystko, co bolesne.
Nie pozwalasz w me progi wejść niemal nikomu,
Przez co miejsce me stało się strasznie bezpieczne.
Z rąk mi szczęście umyka niczym w rzece ryba
I przecieka przez palce jak niesiona woda...
Nie doniosę jej kropli w moich dłoniach chyba.
Coraz mniej mi się życie współczesne podoba,
Coraz bardziej mi ludzie podli przeszkadzają,
Którzy fałszem kultury nędznie podrabianej,
Łaszą się niczym kocie, o względy stękają.
Mam już dość tej gry w przyjaźń obłędnie skrzywionej!
Zatem godzę się na twe ciche towarzystwo,
Gdyż niełatwa w relacjach bywasz, lecz prawdziwa.
Odebrałaś, samotność, mi niemalże wszystko,
Więc uciekam w głąb siebie, gdzie jestem szczęśliwa,
Do natury się garnę w jej dzikie ramiona,
Rozprawiając z nią w szumach, szelestach i pluskach
O tym, co dzisiaj we mnie się rodzi i kona,
Przez co dusza strudzona nie jest wewnątrz pusta.
Wyobrażam nas sobie, moja samotności,
Jak prowadzisz mnie parkiem siwiutką pod rękę,
Jak siedzimy pod dębem w cieniu że wieczności,
Podziwiając i chwaląc życie za co piękne.
Widzę ciebie u boku niczym opiekunkę,
Która starej kobiecie nie skąpi grzeczności.
Będę szła śladem kroków twych związana sznurkiem
Jak u boku przyjaźni i wiernej miłości,
Bo... Kto inny jest w stanie pojąć mnie człowieka,
Który przez zmysł wrażliwy świat widzi inaczej,
Od brzydoty do ciebie jak matki ucieka,
Na kolanach twych siedząc, kiedy cierpi, płacze?
Któż mnie inny, jak nie ty, przytuli, zrozumie,
Słowem podłym nie zrani i w ogień nie wepchnie?!
Kto pocieszyć, ukoić cierpienie me umie?
Takich jak ja mechanizm współczesności nie chce.
Mam więc z sobą fotele sąsiedztwem zrośnięte,
W których obie będziemy często przesiadywać
Póki w piersi me serce z rozpaczy nie pęknie...
Czuję, że się będziemy razem dogadywać.
Zatem, pozwól, zaparzę nam obu herbaty.
Wiatr za oknem i pada, więc zostańmy w domu.
Przez szczelinę w framudze wpadną wonią kwiaty...
I odsłonię ci siebie, lecz więcej nikomu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz