Boże!, za matki, którym serce pęka
Niczym pociskiem rozsadzana głowa
Co lękiem myśli miażdży ją udręka
I echem gnane zatroskane słowa,
Zdające wiatru ustami powtarzać,
Co matka w niebo szepcze utęskniona
Jakby spisane kroplą z kałamarza,
Którą wyznaje dusza utrapiona,
Gdy wspomnieniami dziecię obejmuje,
Wargami stygnie na skrwawionym czole
I we łzach tonąc... jak bardzo miłuje! -
Krzyczy nad dzieckiem, co jest zastrzelone,
Wznoszę do Ciebie o pokój wołanie.
Racz mnie wysłuchać, Miłosierny Panie.
Boże, za młodych, co z dłonią na broni
Pędzą przez pola bitewne zaszczuci,
Których niechybna śmierć za nimi goni
I niczym kombajn zagarnia, i młóci
Te niedojrzałe jeszcze zboża kłosy,
Co narażone są na zmarnowanie,
Co za którymi cienia długie włosy
Wróżą w cierpieniu potworne konanie,
Z których zaczynu pod chleb nie uczynisz,
Gdyż nie ujrzeli przy zachodzie słońca,
Jeno nad martwą źrenicą pochylisz
Oko błękitne – Początek ich końca,
Wznoszę do Ciebie o pokój wołanie.
Racz mnie wysłuchać, Miłosierny Panie.
Boże, za deszcze krwi i łez wylanych,
Co w strugach chłoszczą pełną trupów ziemię,
I za purpury morza, oceany,
W których się topią żałobne przestrzenie
Z krzyżem do piersi mocno przyciśniętym,
Obejmowanym z uporem w ramionach
I z pasmem ognia w niebie rozciągniętym,
Pod którym człowiek od kul w bólu kona
Na samotności łonie, co bezpłodne
Żadnej otuchy w konaniu nie daje,
Tylko rozrywa niczym hieny głodne
Bezradną duszę, co jej się poddaje,
Wznoszę do Ciebie o pokój wołanie.
Racz mnie wysłuchać, Miłosierny Panie.
Boże, za wdowy i dzieciny w oknach,
Wypatrujące swego żywiciela
I nieświadome, że ziemia podmokła
Trawi już męża, ojca, bohatera
A, ślad stóp jego na wieki zatarłszy,
Podchodzi pod dom opuszczoną ścieżką
I choć czuwania czas staje się starszy
Wciąż zwodzi bliskich, że już niedaleko,
Że za zakrętem słychać jego kroki,
Co się do progu zmęczone zbliżają,
Że się wyłania postawny, wysoki,
Choć to się tylko świerki uginają,
Wznoszę do Ciebie o pokój wołanie.
Racz mnie wysłuchać, Miłosierny Panie.
Boże, za wszystkich, którzyśmy są winni
Tego, co wojną z grzechów się zrodziło,
Którzyśmy krnąbrni i potwornie pyszni,
Których się Tobie wielu sprzeciwiło
I, samozwańczo siebie określając
Panami innych i całego świata,
Od moralności haniebnie odstając,
Mają na rękach krew siostry i brata,
Matki i ojca, co w okrutnej męce
Przeszyci mieczem okrutnego bólu
Po martwe dzieci wyciągają ręce,
By Ci je oddać, Boże nasz i Królu,
Wznoszę do Ciebie o pokój błaganie.
Racz mnie wysłuchać, Miłosierny Panie.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz