Cisza… a w niej upiorna złośliwość zegara,
Co zgrzytem kół, napędów zagłuszyć się stara
Myśli, które krążą jakby rój ciem nad światłem
Przyklejanych gdzieniegdzie skrzydeł wielkim plastrem.
Na stole kawa stygnie – za oknem noc siedzi,
Okiem bladego światła zakamarki śledzi,
Przygarbiona, skulona kuca pod drzewami
Przeganiana ptasimi o świcie trelami…
Jeszcze wszystko śpi wokół, wcale się nie spiesząc
I w lenistwie spoczynku bezczynnością grzesząc,
A jedynie latarnie rosną z krawężnika -
Każda z nich jasną plamą w przestrzeń czarną wnika.
Odprężony świat piersią pełną oddech łapie,
Gałęziami w powiewie po plecach się drapie
I rozciąga szeroko barczyste ramiona…
Na nim jeszcze spoczywa ciemności osłona
Jakby ciało kochanki na torsie kochanka,
Co opływa z mgły wątłej utkana firanka,
Podkreślając kształt bioder oraz w talii wcięcie,
Odsłaniając włos jasny rozsypany wszędzie
A będący poświatą wschodzącego słońca,
Które się wspina w niebo jak roślina pnąca,
Powojami promieni oplata ciemności,
Rozrzedzając jej kolor w pastelach szarości.
Zda się wtargnął wiatr w okno, rozsunął zasłony.
Czymś jest chyba zraniony i mocno wzburzony…
Jak zdradzony plądruje kąty i notatki,
Wpada w słoje w spiżarni, w szafki i w szufladki.
Nagle!, z domu wybiega i pędzi na ślep.
Może coś przeciw sobie w rzeczach, w słowach dostrzegł?
Płaszcz u ramion jak skrzydła anioła trzepocze.
Frędzle płaszcza się wiją jak wierzby warkocze…
I wiatr zniknął, i noc się gdzieś zawieruszyła.
Łuna świtu świat cały porankiem spowiła.
Kawa stygnie zaciekiem w pustej filiżance,
A dzień teraz się zbudził – chodzi w nocnej halce.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz