czwartek, 3 lutego 2022

DRYFOWANIE

Moja tratwa na przestworzach błękitnego

Prawą burtą w górę, lewą w dół się chyli,

Potyka się o prądy morza leniwego.

Leżę na niej jakoby na skrzydłach motyli,

 

A wokół zapach wody skrapla się rosą,

Którą słońce spija z rozpalonej skóry.

Odpycham się od tafli sennej stopą bosą,

Czując nurt pod plecami leniwy, ponury.

 

Błękit bale drewniane opływa z wszech stron.

Prawa burta w dół, lewa w górę się wznosi.

Wiatr nieśmiało ster mej tratwy w swoje dłonie wziął,

Więc żagiel nad mą głową o podmuch się prosi,

 

Lecz nic nie przyspiesza i się nie rozwija.

Fale łaskoczą zmysły ciałem w kolebce.

Dusza moja ustami bryzy mgiełkę spija,

A oko pod powieką schować się już nie chce.

 

Płynę… niesiona bezkresną przestrzenią.

Nade mną błękit, pode mną błękit pluska.

Zda się, że białym światłem zwierciadła się mienią

Jak ławicy ryb w głębi połyskująca łuska.

 

Nie wiem, dokąd mnie niesie wody rozpięcie.

Leżę jednak na tratwie – nie dbam o kierunek.

Nie żal mi już niczego, bowiem czuję szczęście.

Pod niebem wiatr łopocze niczym opierunek.

 

Czas się zdaje nie istnieć – w niczym nie wadzić.

Morze fal jedwabiem lekko się pompuje.

Nie zamierzam temu przeszkadzać, albo radzić…

Swobodnie nagim ciałem w błękitach dryfuję.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz