piątek, 21 stycznia 2022

WIATR

Idąc, wszem słyszę delikatny łoskot

Powietrza, które leciutko wibruje

Jak tafla wody muśnięta przez wiosło,

Co pierścieniami ku brzegom faluje,

 

I pod naporem przypływów nieśmiałych,

Co odpływają, skórę mą całując,

Ciało jak spławik na nurtach ospałych

Dryfuje ufnie, rozkosz celebrując.

 

Wtem tataraki jak rzęsy jeziora

Schwytały w sieci wątły oddech nieba,

Więc szum się rozlał ich łodyg dokoła,

Świstem ich liści strzelistych świat śpiewa

 

Aż się spłoszyły ważki nad kolbami

Kwiatów kwitnących i łupin nasiennych,

I jak żaglówki błyszczą skrzydełkami

Na mórz błękitach przestrzennie bezdennych.

 

Wtem wydech świata wplątał się jak igła

W płatki stokrotek, łącząc je pętelką,

Wbił się w źdźbła trawy poplątane sidła,

Czyniąc w nich ściegów ścieżynę niewielką,

 

Po czym wydechem wypełzł jako nitka,

Ruchem okrężnym zieleń obrębiając

I jakby w dziurkach drobnego guzika

Się naprzemiennie plącząc i splatając,

 

Aż drzewa jako falbany atłasu

Tym precyzyjnym łańcuszkiem upięte

Zdają się szumieć koronami lasów

Niczym spódnice przy tańcu rozpięte…

 

Wtem nagle pędzi stadem dzikich koni

Gniew, który szarpie rozpruwane grzywy,

Mknie gdzieś na oślep, biegnie, za czymś goni

Aż mu od stopą rośnie tuman siwy!

 

I jak lawiną głazów, i kamieni

Leci na karku złamanie z urwiska,

I ostrzem smukłych, szponowatych cieni

W ziemię się wbija, i pnie z bruzd jej iska,

 

A w palcach kruszy jakby grudki piachu

Wszystko, cokolwiek w dłonie silne chwyci,

Mieli, przeżuwa, gryzie w zębach strachu

I kłem żarłocznym z dziąseł chmurnych wisi…

 

Po czym zastyga, westchnieniem opada,

Drżąc w kroplach rosy jak cekinem światła.

Coś szeptem wstydu w liściach opowiada,

Trenem obłoków zsuwa się i skrapla.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz