piątek, 14 stycznia 2022

CZŁOWIEK

Idzie człowiek chodnikiem ze słońcem na czole,

Które w pocie się topi złocistą poświatą.

Krok za krokiem się ciągnie w trudzie i mozole.

Ktoś go wygnał, przegonił… nie wiadomo za co.

 

Wiatr go szarpie za włosy, nie mając litości.

Oczy bledną mu w bólu utrapionej duszy.

Na siłę się uśmiecha, chociaż coś go złości.

Rozgląda się nieufnie zanim się poruszy.

 

Idzie… chyba bez celu, bo zrezygnowany.

Głowa wisi w ramionach wzrokiem przygwożdżona

Do betonu, co w ziemię wrasta wprasowany…

Dusza każdym oddechem w ciele wątłym kona.

 

U brwi wiszą mu myśli czymś niepokojone.

Oczy zdają się błądzić, szukając ratunku.

Godność wciska mu ręce w kieszenie sklejone,

Aby się nie wyrwały jak do poczęstunku.

 

Z czym zmaga się ten człowiek, całkiem pominięty?

Tłum go zewsząd opływa, połyka głów falą,

A on idzie pokorny jak z ołtarza święty –

Nic nie ma, a jakoby mu to nic starczało.

 

Przyglądam się tej drobnej, zmiażdżonej postaci,

Co z imadła przechodniów niemal nie wystaje.

Ile przegrał i ile jeszcze w życiu straci?

Czy już upadł, czy raczej wciąż się nie poddaje?

 

Wyjął z płaszcza chusteczkę, aby przetrzeć oczy,

Lecz wiatr wyrwał mu z dłoni skrawek materiału

I wystrzelił swą zdobycz na trawnik jak z procy,

A więc człowiek szedł za nim… niestety pomału.

 

Nie odzyskał chusteczki i łzą zrosił rzęsy.

Na kolana się zsunął pod krzyżem przykrości,

Wdzierając się w te moje kilka prostych wierszy

Na linię pobudzonej, szczerej wrażliwości.

 

Wpisuję więc człowieka w te wersy z nadzieją,

Że, gdy mijać go będziesz kiedyś na chodniku,

Twe oczy się do niego przyjaźnie zaśmieją,

Dając mu owym gestem radości bez liku,

 

Bo tak czasem niewiele potrzeba do szczęścia –

Zwykłe, proste „Dzień dobry” uskrzydla człowieka

I zakrada się miłość tym słowem do serca,

Choć samotność na niego w czterech ścianach czeka.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz