Tyle historii chodzi po ulicach,
Obcasem krusząc deptane chodniki.
Jak wiatr, co huśta się na okiennicach,
Tak słychać odgłos cichutkiej muzyki,
Która się zdaje kroków partyturą
Śladami butów zapisanych chodem…
Na pięciolinii czas niejedno pióro
Wytarł, chcąc ubrać przeszłość pięknym słowem.
Niekiedy łowię to złudne wrażenie,
Że mnie Żyd trąca w drodze na modlitwę,
Że pod podeszwą trzeszczą mu kamienie…
Po synagodze dziś już widać czystkę.
Plac w centrum miasta zdobiły kasztany.
Kościuszko tonął w pomponach zieleni,
A dziś betonem deptak jest zalany
I donic szereg, w których liść się mieni.
W przestrzeni płynął gołąb ławicami,
Bo zamieszkiwał kamienic poddasza.
Leciał w obłoki, kołysząc skrzydłami,
Gdy dzwon kościelny się echem rozpraszał.
Skwer pełen ławek gościny użyczał
Mieszkańcom miasta spragnionym rozmowy.
Wiatr takich szeptów i dźwięków nie słyszał
Jak na tym skwerze w każdy dzień targowy.
W bramy kamienic mężczyźni wrastali,
Którzy tytoniem, winkiem się raczyli,
Którzy w trzeźwości godnie się trzymali
Do matki boskiej, co ją spieniężyli.
W parku fontanna pierścieniem kamieni
Jako obrączka pałac ozdabiała.
Dziś tylko pustka drzewami ściętymi
O tym dziedzictwie ziemi zapomniała.
Wokół miasteczka oceany lasu
Również przegrały z ludzkim przekonaniem,
Że trzeba niszczyć, idąc z duchem czasu,
I tych, co byli, wzgardzić poniżaniem.
A ich się przecież nie da wydziedziczyć.
Ziemia brzemienną jest od białych kości.
Trzeba szanować, z przeszłością się liczyć,
Dbając o jakość szczęśliwej przyszłości.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia,pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz