Odchodzisz i ciała twojego ubywa -
Więdnie oraz wsiąka wsysane przez kości,
Twoja chęć do życia przed tobą zaś skrywa
Wypierany fakt śmierci do podświadomości.
Wiesz, że nie masz siły, ażeby oddychać,
Wstać z łóżka lub podejść chociażby do okna.
Twej piersi w tle ciszy niemal już nie słychać.
W twych oczach żałość wielka, wbrew woli, urosła.
Jak bardzo się zmieniasz w tej głodnej chorobie -
Starzejesz bruzdą skóry, niezaradnością,
Mimo to w tej samej dojrzałej osobie
Ujmujesz mnie za serce własną dziecinnością.
Palcami dotykam powleczonych kości,
Aby chociaż przemyć przepocone ciało.
Wbrew bólu masz w sobie łaskę cierpliwości,
Której kiedyś tak bardzo tobie brakowało.
Kroplą wody dotykam warg twych spragnionych,
Co ciągle dziękują w trudzie umęczenia…
Nie mogą wymówić słów dawno spóźnionych,
Więc „dziękuję” brzmi smutno jakby „do widzenia”.
Tak mi żal, że cień twój się kurczy i gaśnie
Niczym ślad na piasku delikatnej stopy.
Zegar wciąż powtarza: „Za niedługo zaśnie”,
A z mych oczu łza kapie i twarz solą moczy.
Tak mi przykro, że nikniesz w ciała niemocy,
Wtapiasz się w materac straszną bezradnością.
Twój wzrok, jak tonącego, woła pomocy,
A ja muszę się zmierzyć z własną bezsilnością.
Ty umierasz – ze mnie jakaś część odchodzi.
Wokół nas biegają z dzieciństwa wspomnienia.
Przecież tak nie wolno i tak się nie godzi!,
By ten czas miał cokolwiek dziś do powiedzenia.
Tak się ciężko żegnać – w tym uczestniczyć,
Bowiem na śmierć nie sposób się przygotować.
Wiem, że muszę jednak w każdym dniu się ćwiczyć,
Aby, kiedy odejdziesz, całkiem nie zwariować.
Czuwam zatem przy tobie z pacierzem na ustach:
„...I odpuść mu winy jako ja przebaczam…”
Wokół się rozciąga nocy gęsta chusta,
A ja i twego ducha opieką otaczam.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz