Porozrzucane myśli w mojej głowie
Niczym wiatrem kartkowane papiery
Szeleszczą szeptem urwane w półsłowie…
Widzę w przestrzeni rozsiane maniery,
Więc jakaś cząstka ubywa mnie stale
I gdzieś rozpływa się pod obłokami.
Świat mnie pochłania zupełnie zuchwale,
Spija przestworzy swymi opuszkami.
Każdego dnia mnie bez przerwy brakuje.
Apetyt czasu jest nieposkromiony.
Echo me imię głośno wywołuje.
Nagli mnie pośpiech niewytłumaczony.
Idę więc, idę drogą wciąż kuszona
W odległe strony, jeszcze niepoznane.
Idę przez stopy w siną dal niesiona.
W piersi kołacze serce rozhasane.
Pragnienie tego, by przeżyć coś więcej
Ciągle napędza mnie oraz uskrzydla,
Dlatego trzymam wyciągnięte ręce –
Ziemia pod nogą wcale mi nie zbrzydła,
Choć bywa różnie i najczęściej ciężko,
Lecz dla chwil cennych warto maszerować.
Życie jest darem, niekiedy i męką…
Trudno od życia się odseparować.
Mam więc poczucie swej przynależności.
Radość dostrzegam w najmniejszych drobinach.
Zanim pod trawą spoczną moje kości,
Będę się cieszyć tym, co się zaczyna.
Idę, wciąż idę w stronę horyzontu,
Gdzie jeszcze słońce o poranku wstaje.
Przysiadam nieraz w zacisznym zakątku
Pochłaniam wszystko, co mi los podaje,
A myśli moje jakby ćmy przy świetle
Tańczą nad skronią szaleństwem płoszone.
Natchnienie moje przyjemnie zmysł łechce…
Pewnie wygasnę jak niedokończone
Myśli i słowa, pragnienia i głody,
Które kształtują naturę człowieka.
Ciało umiera, a duch wiecznie młody
I trudno zgadnąć, co mnie jutro czeka.
Zatem jest ważnym, co teraz się dzieje.
Siedzę w zadumie nad kubeczkiem kawy
I się do siebie w zamyśleniu śmieję…
Refleksje moje jak tańczące trawy
Plączą się we mnie, plączą się wokoło,
Świadomość budząc łagodnym poszumem.
Unoszę w niebo niespokojne czoło.
Nie wszystko da się doświadczyć rozumem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz