Codziennie, Boże, czynisz
obietnicę
Każdym porankiem, że dziś
będzie lepiej.
Dziecko swą matkę trzyma za
spódnicę
I krok w krok za nią idzie
bez udręczeń,
Lecz… Któż Twoimi śladami
podąża
Z równą ufnością i z równym
oddaniem?...
Człowiek sam siebie w
niemocy pogrąża,
Później narzeka zanim
słońce wstanie
I tylko w cieniu swego
utrapienia
Błagalnym wzrokiem spoziera
w Twe oczy,
Lecz w towarzystwie chwili
odprężenia
Bez Ciebie, Panie, na
własny koszt kroczy
I zapomina, żeś jest jemu
Ojcem,
Że tylko w Tobie ma
uszczęśliwienie,
Boś Ty jest przecież
Początkiem i Końcem,
A człek jedynie bezradnym
stworzeniem.
Codziennie, Boże, pokładasz
nadzieję
W ludzi, że wreszcie się
opamiętają,
A tłum się z Ciebie
bałwochwalczo śmieje…
Dzieci Cię z życia swego usuwają,
A Ty pomimo tego poniżenia
Czekasz cierpliwie na gest
– zaproszenie.
Tymczasem świat się na
najgorsze zmienia
I gardzi Twoim, Panie,
uzdrowieniem,
Ufając w swoje siły,
możliwości
Jakoby bogiem człowiek był
dla siebie…
Niezdolny bywa lud do
wrażliwości,
Widząc Cię Panie na
Zbawienia Drzewie,
Dlatego pustką rażą głuche
nawy,
Ołtarz bezludną Golgotą się
staje,
A na jej szczycie Ty
czekasz łaskawy,
Bo się Twa Miłość nigdy nie
poddaje.
Codziennie, Boże, rozpinasz
ramiona,
Aby przytulić obciążone dusze,
Ale samotność Tobie przeznaczona
Zadaje Ciału Twojemu katusze
I obojętność ostrzem w dłonie
wbija,
I Twoje stopy na wylot przeszywa,
Pychą Twą głowę jak cierniem
spowija
Aż Krew Cię, Panie, purpurą okrywa.
Jak długo jeszcze znosić będziesz
Boże
Tę ludzką podłość oraz odrzucenie?
Czy moje serce coś przedsięwziąć
może,
Aby się stało zadośćuczynienie?
Codziennie, Boże, patrzę w Twoją
stronę
I się nie mogę nadziwić Miłości,
Która ogarnia tłumy rozpalone
Ogniem zaciekłej ku Tobie mściwości
Jakbyś zawinił wszelakim tragediom,
Które efektem ludzkich są decyzji,
Bo przecież człowiek tworzy z
ziemi piekło
W myśl osobistych i ułomnych
wizji.
Im więcej brudu wypływa z człowieka,
Im mocniej skaża smród powietrze
grzechem,
Tym większy podziw, że Ty ciągle
czekasz,
Choć potępienie pożera z pośpiechem
Tych, co się Tobie, Panie, sprzeciwili
I co się Ciebie mimo chrztu
wyrzekli.
Słyszę, mój Boże, jak Twe Serce
kwili,
Gdy na Cię plują ludzie ślepo
wściekli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz