Spuściłam hieny wściekłe z łańcucha
Skowyt się śmiechem demonów zerwał.
Eksplozją fonii cisza pękła głucha!
Spokój się nagle jak nitka przerwał!
Warkot silników, cierpienia brzemię,
Świst wiru śmigieł i huk wystrzałów,
Trup, który trupem pokrywa ziemię,
I polityka w tle tych „banałów”…
I nagle uśmiech cynizmu słodki,
Karmiący kłamstwem naiwne tłumy.
Na zdjęciach w rogu życia smak gorzki.
Partie w debacie – gęsie rozumy.
Wtem opozycja rząd za łeb łapie,
Lecz ten z ucisku się wyślizguje.
Jeden drugiego po gębie drapie,
Pudrem zsypując „-urwy” i „-uje”.
Lawina chamstwa zbiera owacje.
Trudno dziś zgadnąć, kto prawdę głosi,
Kto, do cholery!, ma w końcu rację,
A lud w swej nędzy o litość prosi…
Nagle!… Kultura wchodzi na scenę
Zapowiedziami wydarzeń błyszczy…
I znów do studia wpuścili hienę.
Apokalipsa pewno się ziści.
Poczucie winy ciągle w nas rośnie.
Strach nam zaciska lękiem tchawicę
I od oskarżeń robi się głośniej.
Spowiedź powszechną jak mantrę ćwiczę
I na wydechu dławię się, duszę
Przez zło jak hieny wciąż podgryzana.
Walczyć o godność w tej chwili muszę!
Wyrywam kable… znów jestem sama…
I wreszcie cisza w błogim nastroju,
I moje myśli wiedzą skażone…
Chyba nie zazna człowiek spokoju,
Gdy wiadomości chłonie włączone.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz