Idę, szurając z ołowiu podeszwą,
Mimo że słońce ledwo się świeciło.
Myślę, że życie obok moje przeszło
I mnie w ogóle nie zauważyło,
Ramieniem tylko przypadkiem musnęło
Jako przechodnia mijanego w drodze -
Tak to się dziwnie wszystko ułożyło,
Nie będąc z planem mej przyszłości w zgodzie.
Jak to możliwe, że kogoś silnego
Nikt nie dostrzega oraz nie docenia,
A wręcz traktuje niczym niegodnego
Nad nim się czasem w trosce pochylenia?!
Jak to możliwe, - dumam nieustannie -
Że się pogardza nienarzekającym
I się traktuje takiego brutalnie,
Wobec się jego jest wymagającym
Jakby milczący był z nierdzewnej stali,
Jakby nie musiał bywać przytulany?!
Takiemu ludzie wszystko by zabrali.
Taki z zasady jest ogołacany,
Bo jeśli nawet całkiem go okradną,
To się nikomu biedak nie pożali;
Jeżeli nawet skargi z ust mu spadną,
Nie będą skarg ów serio traktowali.
Taki skazany jest na odrzucenie
Niczym za karę hartu jego ducha.
Ten musi dawać wszystkim pocieszenie,
Jego zaś nigdy szczerze się nie słucha...
Wtem się nade mną szczebiot rozsiał w locie.
Spoglądam w niebo na wysyp jaskółek,
Których wirują szybujące krocie
Jak do patyka przywiązany sznurek.
Owa korona nad głową króluje
Jakoby symbol bycia wyróżnioną.
Wiatr me ramiona płaszczem dekoruje.
Czuję, że berło, jabłko mi wręczono
I miecz do pasa przypięto dla chwały,
Bym pamiętała o wrodzonej sile.
Drzewa i ptaki mi wiwatowały.
Płaszcz poderwały z lekkością motyle.
Z powagą patrzę na baśniowe cuda.
Trudno uwierzyć mi w ów wyróżnienie.
Myślę, że może i dzisiaj się uda
Pokonać gorycz, ból oraz zmęczenie,
Więc krokiem ruszam dostojnej postawy,
Wdzięcznie przyjmując regalia natury.
Gaśnie powoli we mnie żar obawy.
Radość przegania przygnębienia chmury.
Tak dnia każdego w chwili koronacji,
Gdy świt mnie wita niczym córkę Króla,
Jestem mocniejsza już od grawitacji,
Choć mi u stopy ciąży Ziemi kula,
I z dumą wznoszę twarz podobną słońcu
Czując przyjemne ognia rozpalenie,
By się podobać Bogu - memu Ojcu
By nadać sobie teraz - tu znaczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz